Jolanta Niwińska – popularyzatorka
czytelnictwa, publicystka, podróżniczka
Moją rozmówczynią
jest Jolanta Niwińska – nauczyciel bibliotekarz, członek bydgoskiego Oddziału
Towarzystwa Nauczycieli Bibliotekarzy Szkół Polskich. Koordynatorka ruchu
bookcrossingowego w Polsce (ogólnoświatowy ruch czytelniczy), inicjatorka i
współorganizatorka corocznego Święta Wolnych Książek, autorka popularyzujących
czytelnictwo miejskich projektów, takich jak Czytająca Bydgoszcz, Festiwal
Pięknego Czytania im. Kazimierza Hoffmana. Za swoją działalność otrzymała
odznakę honorową Zasłużony dla Kultury Polskiej, laureatka plebiscytu Kobieta
Roku 2010 organizowanego przez Radio Gra.
- 17- go czerwca tego roku na Wyspie Młyńskiej w Bydgoszczy odbyła się impreza słowno- muzyczna, Święto Wolnych Książek pod hasłem „Dziel się z innymi radością czytania”. Liczna obecność młodzieży i dorosłych, o czym mogłam przekonać się osobiście, świadczy o dużym zainteresowaniu i potrzebie organizowania takiego święta. Skąd przywędrowała do nas idea ruchu bookcrossingowego i od kiedy się tym zajmujesz?
Obchody Święta Wolnych Książek - film (kliknij link)
Bookcrossing
– niecodzienne zjawisko, mające na celu
zjednoczenie miłośników czytania. To idea nieodpłatnego przekazywania
literatury najczęściej poprzez
zostawianie jej w specjalnie oznaczonych miejscach, by ktoś mógł ją zabrać,
przeczytać i znów zostawić w tym samym lub innym wyznaczonym do tego miejscu.
Jego twórcą jest amerykański programista Ron Hornbaker, który stworzył stronę
internetową umożliwiającą wymianę książek. Bookcrossing narodził się w Stanach Zjednoczonych w 2001
roku, swoim zasięgiem obiegł cały świat.
Do Polski ruch zawitał w 2003 roku
zyskując błyskawicznie sympatyków i entuzjastów.
Całkiem przez przypadek, podczas jazdy pociągiem, zainspirował mnie pomysł upowszechniania czytelnictwa; odnaleziona gazeta, pozostawiona pewnie przez jednego z pasażerów, a w niej artykuł, który miał odmienić moje życie... Zaczęło się od Klubu Biblioteki Twórczej i wędrówki miejskiej z hasłem: " Jestem książką z bookcrossingu, przeczytaj i podaj dalej”. Dzisiaj uwalniam książki i zachęcam wszystkich, by robili to samo. Paradoksalnie słowo pisane nie posiada mocy głośnej autoprezentacji. Tomy znajdujące się w zaciszach domowych bibliotek stanowią jedynie ozdobę. Choć bywa, że raz po raz wychylą się spod pierzyny kurzu, ostatecznie pozostają nieme przez długie lata. Nie godzę się na taki stan rzeczy! Wierzę, że książka ożywa w rękach czytelnika, a słowa w niej spisane trafiają prosto do serc i umysłów odbiorców. Swoją wiarą chcę podzielić się z wszystkimi entuzjastami i tymi mniej sympatyzującymi z literaturą. Zachęcam, by nie więzili tomów na półkach, by pozostawiali je w kinach i pociągach, galeriach, na szlakach turystycznych, ławkach w parku i stolikach w ulubionych pubach. Czułabym ogromną satysfakcję, gdyby większość z nas mogła powiedzieć: „Tak, byłem czytelnikiem-znalazcą”. W tej chwili mamy za sobą już jedenastą edycję Święta Wolnych Książek, które zresztą na dobre wpisało się w kalendarz ogólnopolskich imprez kulturalnych. Akcja jednoczy zainteresowanych w promocji czytelnictwa, a także jest doskonałą okazją do spotkań ze znanymi i lubianymi ludźmi pióra. Towarzyszą jej twórcy literatury dziecięcej i młodzieżowej jak również pisarze z regionu. Najbardziej jednak cieszą głosy młodsze, jeszcze szkolne, pełne pasji i zapału, które rozbrzmiewają z własnej inicjatywy. To niesamowite, ile miłości do literatury drzemie w naszej młodzieży! W wielu miejscach, także w mieście nad Brdą, powstają półki bookcrossingowe , w Polsce jest ich ponad dwadzieścia tysięcy.
Według danych - na stronie głównej Bookcrossing.pl zarejestrowanych jest 25 603 użytkowników, a uwolnionych jest 208 751 książek ( info z dn. 06.10.2014r., www.bookcrossing.pl) . Polskie książki zabrane przez czytelników wędrują m.in. po Cyprze, Meksyku, Papui Nowej Gwinei, Niemczech a nawet Australii.
Całkiem przez przypadek, podczas jazdy pociągiem, zainspirował mnie pomysł upowszechniania czytelnictwa; odnaleziona gazeta, pozostawiona pewnie przez jednego z pasażerów, a w niej artykuł, który miał odmienić moje życie... Zaczęło się od Klubu Biblioteki Twórczej i wędrówki miejskiej z hasłem: " Jestem książką z bookcrossingu, przeczytaj i podaj dalej”. Dzisiaj uwalniam książki i zachęcam wszystkich, by robili to samo. Paradoksalnie słowo pisane nie posiada mocy głośnej autoprezentacji. Tomy znajdujące się w zaciszach domowych bibliotek stanowią jedynie ozdobę. Choć bywa, że raz po raz wychylą się spod pierzyny kurzu, ostatecznie pozostają nieme przez długie lata. Nie godzę się na taki stan rzeczy! Wierzę, że książka ożywa w rękach czytelnika, a słowa w niej spisane trafiają prosto do serc i umysłów odbiorców. Swoją wiarą chcę podzielić się z wszystkimi entuzjastami i tymi mniej sympatyzującymi z literaturą. Zachęcam, by nie więzili tomów na półkach, by pozostawiali je w kinach i pociągach, galeriach, na szlakach turystycznych, ławkach w parku i stolikach w ulubionych pubach. Czułabym ogromną satysfakcję, gdyby większość z nas mogła powiedzieć: „Tak, byłem czytelnikiem-znalazcą”. W tej chwili mamy za sobą już jedenastą edycję Święta Wolnych Książek, które zresztą na dobre wpisało się w kalendarz ogólnopolskich imprez kulturalnych. Akcja jednoczy zainteresowanych w promocji czytelnictwa, a także jest doskonałą okazją do spotkań ze znanymi i lubianymi ludźmi pióra. Towarzyszą jej twórcy literatury dziecięcej i młodzieżowej jak również pisarze z regionu. Najbardziej jednak cieszą głosy młodsze, jeszcze szkolne, pełne pasji i zapału, które rozbrzmiewają z własnej inicjatywy. To niesamowite, ile miłości do literatury drzemie w naszej młodzieży! W wielu miejscach, także w mieście nad Brdą, powstają półki bookcrossingowe , w Polsce jest ich ponad dwadzieścia tysięcy.
Według danych - na stronie głównej Bookcrossing.pl zarejestrowanych jest 25 603 użytkowników, a uwolnionych jest 208 751 książek ( info z dn. 06.10.2014r., www.bookcrossing.pl) . Polskie książki zabrane przez czytelników wędrują m.in. po Cyprze, Meksyku, Papui Nowej Gwinei, Niemczech a nawet Australii.
Dodam ,iż po 132
krajach krąży ponad 10 mln tomów, które uwolniło ponad 1,3 mln czytelników (
info z dn. 06.10.2014r., www.bookcrossing.com) . Te statystyki
świadczą o popularności ruchu w Polsce i na świecie. To satysfakcjonuje.
Półki
bookcrossingowe w Bydgoszczy
Kawiarnia Stara Szuflada
Eljazz Club & Restaurant
Zespół Szkół nr 1
Dom Kultury Modraczek
- Jesteś autorką i realizatorką projektów popularyzujących czytelnictwo, takich jak Bydgoskie Biesiady Czytelnicze, Festiwal Pięknego Czytania im. Kazimierza Hoffmana. Powiedź nam więcej na ten temat tych projektów.
Te lokalne, zainicjowane przeze mnie, akcje popularyzujące
książkę, kreujące modę na czytanie zadomowiły się na dobre w kalendarzu imprez kulturalnych
miasta, cieszą się popularnością, odnoszą efekty czytelnicze. To tradycja
spotkań z książką i głośnym czytaniem sięgająca dziesięciu lat. Nie ukrywam , dla
mnie to czas zaangażowania, cennej praktyki, zbieranych, powtarzanych i
udoskonalanych doświadczeń po to, by
nadać im niepowtarzalności i
wyjątkowości, w konsekwencji zaś
zachęcić czytelnika do kontaktu z
książką. Mam świadomość tego, iż ludzie o takim nastawianiu do świata i tego co
robią jest coraz mniej. Mój świat ,
jestem o tym przekonana, zaczyna odchodzić, zaczyna ustępować miejsca, ale ten
mój świat wcale nie musi przegrać. Może być szansą dla innych , podobnie
myślących , czujących jak ja. Pytasz o
realizowane projekty; to może na początek -
Festiwal Pięknego Czytania im. Kazimierza Hoffmana, którego V edycja
odbyła się w tym roku. Konkurs wyłania
wśród młodzieży mistrza pięknego
czytania grodu nad Brdą . O tytuł ten, uhonorowany statuetką Bydgoskiej
Łuczniczki, rywalizują uczniowie
bydgoskich szkół i regionu. Projekt
popularyzuje literaturę polską i
regionalną, przybliża sylwetkę i
twórczość Kazimierza Hoffmana - patrona
festiwalu, bydgoskiego księcia poetów.
Bydgoskie Biesiady Czytelnicze są dla mnie szczególne, realizuję je od ponad 10 lat. To czytanie literatury przez dzieci, młodzież i dorosłych w różnych miejscach Bydgoszczy ; bibliotekach, redakcjach, rozgłośniach radiowych , ratuszu , muzeum, Miejskim Centrum Kultury, przestrzeni miejskiej. Do akcji czytania włączyli się ludzie pióra, ekranu i sceny, pedagodzy, osobistości życia społecznego. To osoby z różnych środowisk, różnych poglądów i zapatrywań , ale świat książki powoduje , iż tworzymy najbardziej zgodną i twórczą koalicję. Nasze spotkania literackie i wspólnie spędzony czas budują więzi, inspirują do rozmów nie tylko o książce. Są doskonałą okazją promocji twórczości literackiej uczniów, talentów wokalnych, plastycznych fotograficznych czy organizacyjnych. Przede wszystkim zachęcają, w szczególności młodych ludzi, do odkrywania przyjemności, jakie niesie ze sobą czytanie.
Bydgoskie Biesiady Czytelnicze są dla mnie szczególne, realizuję je od ponad 10 lat. To czytanie literatury przez dzieci, młodzież i dorosłych w różnych miejscach Bydgoszczy ; bibliotekach, redakcjach, rozgłośniach radiowych , ratuszu , muzeum, Miejskim Centrum Kultury, przestrzeni miejskiej. Do akcji czytania włączyli się ludzie pióra, ekranu i sceny, pedagodzy, osobistości życia społecznego. To osoby z różnych środowisk, różnych poglądów i zapatrywań , ale świat książki powoduje , iż tworzymy najbardziej zgodną i twórczą koalicję. Nasze spotkania literackie i wspólnie spędzony czas budują więzi, inspirują do rozmów nie tylko o książce. Są doskonałą okazją promocji twórczości literackiej uczniów, talentów wokalnych, plastycznych fotograficznych czy organizacyjnych. Przede wszystkim zachęcają, w szczególności młodych ludzi, do odkrywania przyjemności, jakie niesie ze sobą czytanie.
W
Bydgoskich Biesiadach Czytelniczych udział
biorą pisarze regionu jak również uznane autorytety
literackie m.in. Joanna Papuzińska, Joanna Olech, Wanda Chotomska,
Barbara Kosmowska. Aktualnie przygotowuję się do spotkania z Barbarą Wachowicz. Będzie to wydarzenie wyjątkowe , gościć bowiem autorkę w grodzie nad Brdą to wielki dla nas zaszczyt.
- Odbyłaś niedawno daleką podróż do Papui Nowej Gwinei. Twierdzisz, że nigdy nie jest za późno na realizację marzeń, a ta wyprawa była ich spełnieniem. Papua Nowa Gwinea – dlaczego akurat tam?
Odpowiedź na to
pytanie jest złożone, ale zacznijmy od początku. Moje zainteresowania, wzięły
swój początek właśnie z literatury. To książki wprowadzały mnie w świat
dziecięcych fascynacji, gdzie spełniały się marzenia, a wszystko wokół
zachwycało swoją niezwykłością. Fascynacje książką pozostały. Już jako mała dziewczynka
wędrowałam z Kotem w Butach i Kubusiem Puchatkiem. Wyraźny ślad w mojej pamięci
pozostawiła powieść Alfreda Szklarskiego "Tomek wśród łowców głów” Książka
ta rozpostarła przed moim umysłem przestrzenie, które przemierzałam później w
wyobraźni. Jestem przekonana, że mój wewnętrzny świat został wykreowany właśnie
przez taką literaturę. Dzięki niej mam odwagę marzyć i mierzyć daleko. Z grupą
przyjaciół, prawdziwymi wilkami morskimi, udało mi opłynąć wyspy morza
Karaibskiego, niezwykle malownicze szkiery u wybrzeży Szwecji, popłynąć po
Śródziemnym, zawitać do Cann, Antibes. Czułam na twarzy rosę i wiatr,
wystawiałam twarz do słońca. Papua Nowa Gwinea była tylko kwestią czasu, a
podróż w tamte rejony miała mieć drugie, misyjne działanie; miała nieść ideę
popularyzacji słowa pisanego, a tym samym być filarem dla szeroko rozumianego
rozwoju.
- Jak wyglądały przygotowania do podróży? Ciekawość świata, poznanie innych kultur, czy były jeszcze inne cele do zrealizowania?
Musieliśmy
przygotować się pod względem formalnym, a więc wyrobić stosowne dokumenty, przejść
obowiązkowe szczepienia, zaopatrzyć apteczkę w niezbędne w takiej podróży
medykamenty. Byliśmy oczywiście ciekawi świata, kultur i w dalszym ciągu
jesteśmy, ale realizowaliśmy również cel medyczny i edukacyjny. Miałam
tam okazję wykazać się swoim doświadczeniem zawodowym co stworzyło możliwość przyjrzenia się z bliska życiu codziennemu
mieszkańców Papui, obrzędom i kulturze. Uczestniczyłam w spotkaniach w Domach
Duchów do których kobiety nie mają wstępu, zwiedziłam
Uniwersytet w Madang, najbardziej nowoczesną i prestiżową placówkę edukacyjną w
Papui Nowej, odwiedziłam szkoły, realizowałam nietypowe zajęcia z nowogwinejską
młodzieżą „Lekcje pod liściem bananowca”. Tu właśnie trafionym pomysłem okazały
się przywiezione przeze mnie książki i różne szkolne gadżety. Przejechały ze mną w plecaku
tysiące kilometrów. Wśród nich była literatura dla dzieci, młodzieży i dorosłych
- bogato ilustrowane albumy w języku angielskim ( Polska, Warszawa, Bydgoszcz
), przewodniki, komiksy, bajki, książki przygodowe i obyczajowe. Przekazałam je szkołom, otrzymali je uczniowie, nauczyciele i misjonarze. Miałam dużo radości i satysfakcji
widząc, jakim zainteresowaniem w praktyce cieszyły się książki, wycinanki,
kredki. Dzięki nim udało mi się nie tylko z dziećmi ale również z dorosłymi
nawiązać nić porozumienia, opowiedzieć o naszych zwyczajach, Bydgoszczy,
Polsce. Tłumaczami na język pigin byli misjonarze.
- Papua Nowa Gwinea to…
To jeden z najbardziej fascynujących kulturowo
rejonów świata. To kraj przesiąknięty duchami i magią, w którym do dziś żywa
jest legenda kanibalizmu ( prawnie został
zakazany w latach 60tych XX wieku).
Trwająca ponad miesiąc wyprawa w ten rejon świata to wielka przygoda mojego
życia. Nasza trzyosobowa wyprawa podzielona została na 4 etapy. Poza stolicą wyspy, Portem Moresby, docieramy na nadmorskie wybrzeże, do miast; Wewak
i Madang, wyspy; Karkar, Mushu, Kairiru,
w region rzeki Sepik oraz region górski,
do Goroki, Kundiawy i Mont Hagen. Znaczną
część czasu przebywamy w wioskach
usytuowanych nad legendarnym Sepikiem . Odwiedzimy w buszu skupiska
drewnianych chatek - Kamanimbit, Palimbe
, Marui, Kanganaman, położonych nad uroczymi lagunami. Niezapomniany
tydzień w Palimbe. Nad rzekę dostajemy się terenowym samochodem.
Dojeżdżamy do wybrzeża wioski Pagwi,
która jest ważniejszym portem w środkowym Sepiku, wsiadamy w tradycyjne kanu.
Płyniemy. Aż trudno uwierzyć, że jesteśmy niedaleko równika , temperatura
powietrza wynosi 39 stopni. W oddali słychać garamuty, czyli olbrzymie bębny
wydrążone z jednego pnia służące do
przekazywania wieści. Sygnał , że dopływamy na miejsce. Znajdują się najczęściej w Domu Duchów. Wg
wierzeń papuaskich Dom Duchów jest to świątynia duchów, budowle dochodzące do wysokości 30 metrów. W nich
przechowuje się rzeźby przodków, rytualne maski, święte kamienie
nawiedzane przez duchy. Tu podejmowane
są najważniejsze decyzje plemienia. To lokalny parlament, ośrodek aktywności
politycznej , wojennej, magicznej i
obrzędowej. Mogą w nim przebywać tylko mężczyźni po inicjacji. Kobiety nie mają
tam wstępu.
Palimbe. Witają nas Papuasi, bajecznie kolorowi, radośni . Twarze ich zdobią jaskrawe makijaże, we włosy wpięte mają pióropusze z piór rajskich ptaków i kazuarów, ciała zaś upiększone naszyjnikami z szabli leśnych knurów, ozdobami z muszli, liści oraz kwiatów. Wyglądają niesamowicie . Kobiety obsypują nas kwiatami, zakładają naszyjniki z żywych kwiatów. Jesteśmy wzruszeni. Uczestniczymy w sing- sing, czyli pokazie rytualnych tańców i śpiewów plemiennych. Taniec i stroje są charakterystyczne tylko dla tego danego klanu. Papuasi przywdziewają swe fantazyjne ubiory tylko w nadzwyczajnych okolicznościach takich jak np.: ślub, zawarcie pokoju przez zwaśnione strony, zakończenie zbioru kawy, uroczystości kościelne itp. Obecnie coraz częściej taniec przedstawiany jest jako atrakcja dla turystów.
Nocujemy w chatach z rodzinami papuaskimi. Jest nas około 30 osób w tym dziadkowie, rodzice , dzieci, wnuki, prawnuki. Jest swojsko, rodzinnie. Niezwykle ważne dla Papuasów jest poczucie wspólnoty. Największą natomiast karą jest poczucie izolacji od grupy. Życie razem to głównie umiejętność dzielenia się z innymi , zarówno dobrami materialnymi, jak i uczuciami oraz myślami. Wierzą, że pozytywna energia, jaka się między nimi wytwarza, jest silniejsza nawet od śmierci.
Brak jest prądu, mycie w rzece, woda pitna tylko deszczowa. Nie ma żadnych mebli ani łóżek, śpimy na matach, otuleni moskitierami. W rogach chaty dymią przygaszone paleniska. Cały dobytek skupiony jest wokół chat. Kury, psy i świnie, traktuje się z największym szacunkiem. Wszystkim plemionom papuaskim jest wspólny kult świni. Traktowana jest ona jako członek rodziny, ma swoje imię i nie jest zabijana przez właścicieli lecz sprzedawana innym. Ilość świń w gospodarstwie świadczy o statusie społecznym, są one najlepszą lokatą kapitału. Żonę, również Papuas wykupuje od jej rodziny, płacąc świniami. Cena za żonę może dochodzić nawet do 5. Mięso wieprzowe je się tylko na specjalne, wyjątkowe okazje. Krew świni uważana jest za najlepsze lekarstwo na różnorakie choroby – zarówno dla ludzi jak i innych świń. Tłuszcz chroni przed zimnem, także upiększa nasmarowane nim ciało. Podarowanie komuś świni świadczy o najwyższym szacunku dla tej osoby.
Jedzenie przygotowuje mam Dorothy, gospodyni. Najczęściej to placki sagowe, ryż, miejscowe płody rolne (tarro , yam, pit-pit ) wzbogacane od czasu do czasu rybą, jemy owoce ( banany, popo, owoce kokosu). Buai żują tu wszyscy: od kilkuletnich dzieci do staruszków. Efektem, oprócz odurzającego działania są poczerniałe na stałe zęby dorosłych i nieco odrażający widok tubylców spluwających śliną czerwoną jak krew. Brrr… Kobiety noszą zakupy na głowach – w bilumach, wzorzystych torbach, wykonanych z wymoczonych i suszonych włókien drzewnych skręconych ręcznie w sznurek, z którego wyplata się siatki służące najróżniejszym potrzebom.
Nie ukrywam - ta podróż to wielka przygoda mojego życia. Poznałam i zaprzyjaźniłam się z wieloma ludźmi, odwiedziłam wiele miejsc, przeżyłam mnóstwo przygód. Zafascynowały mnie tamtejsza kultura, prostota życia, niecodzienne obrzędy, bogactwo flory i fauny.
Palimbe. Witają nas Papuasi, bajecznie kolorowi, radośni . Twarze ich zdobią jaskrawe makijaże, we włosy wpięte mają pióropusze z piór rajskich ptaków i kazuarów, ciała zaś upiększone naszyjnikami z szabli leśnych knurów, ozdobami z muszli, liści oraz kwiatów. Wyglądają niesamowicie . Kobiety obsypują nas kwiatami, zakładają naszyjniki z żywych kwiatów. Jesteśmy wzruszeni. Uczestniczymy w sing- sing, czyli pokazie rytualnych tańców i śpiewów plemiennych. Taniec i stroje są charakterystyczne tylko dla tego danego klanu. Papuasi przywdziewają swe fantazyjne ubiory tylko w nadzwyczajnych okolicznościach takich jak np.: ślub, zawarcie pokoju przez zwaśnione strony, zakończenie zbioru kawy, uroczystości kościelne itp. Obecnie coraz częściej taniec przedstawiany jest jako atrakcja dla turystów.
Nocujemy w chatach z rodzinami papuaskimi. Jest nas około 30 osób w tym dziadkowie, rodzice , dzieci, wnuki, prawnuki. Jest swojsko, rodzinnie. Niezwykle ważne dla Papuasów jest poczucie wspólnoty. Największą natomiast karą jest poczucie izolacji od grupy. Życie razem to głównie umiejętność dzielenia się z innymi , zarówno dobrami materialnymi, jak i uczuciami oraz myślami. Wierzą, że pozytywna energia, jaka się między nimi wytwarza, jest silniejsza nawet od śmierci.
Brak jest prądu, mycie w rzece, woda pitna tylko deszczowa. Nie ma żadnych mebli ani łóżek, śpimy na matach, otuleni moskitierami. W rogach chaty dymią przygaszone paleniska. Cały dobytek skupiony jest wokół chat. Kury, psy i świnie, traktuje się z największym szacunkiem. Wszystkim plemionom papuaskim jest wspólny kult świni. Traktowana jest ona jako członek rodziny, ma swoje imię i nie jest zabijana przez właścicieli lecz sprzedawana innym. Ilość świń w gospodarstwie świadczy o statusie społecznym, są one najlepszą lokatą kapitału. Żonę, również Papuas wykupuje od jej rodziny, płacąc świniami. Cena za żonę może dochodzić nawet do 5. Mięso wieprzowe je się tylko na specjalne, wyjątkowe okazje. Krew świni uważana jest za najlepsze lekarstwo na różnorakie choroby – zarówno dla ludzi jak i innych świń. Tłuszcz chroni przed zimnem, także upiększa nasmarowane nim ciało. Podarowanie komuś świni świadczy o najwyższym szacunku dla tej osoby.
Jedzenie przygotowuje mam Dorothy, gospodyni. Najczęściej to placki sagowe, ryż, miejscowe płody rolne (tarro , yam, pit-pit ) wzbogacane od czasu do czasu rybą, jemy owoce ( banany, popo, owoce kokosu). Buai żują tu wszyscy: od kilkuletnich dzieci do staruszków. Efektem, oprócz odurzającego działania są poczerniałe na stałe zęby dorosłych i nieco odrażający widok tubylców spluwających śliną czerwoną jak krew. Brrr… Kobiety noszą zakupy na głowach – w bilumach, wzorzystych torbach, wykonanych z wymoczonych i suszonych włókien drzewnych skręconych ręcznie w sznurek, z którego wyplata się siatki służące najróżniejszym potrzebom.
Nie ukrywam - ta podróż to wielka przygoda mojego życia. Poznałam i zaprzyjaźniłam się z wieloma ludźmi, odwiedziłam wiele miejsc, przeżyłam mnóstwo przygód. Zafascynowały mnie tamtejsza kultura, prostota życia, niecodzienne obrzędy, bogactwo flory i fauny.
- Czy turyści w Papui Nowej Gwinei mogą czuć się bezpiecznie, wobec panującego przekonania, że występuje tam duża przestępczość?
Papua Nowa Gwinea
to kraj trudny do zwiedzania z wielu powodów : znikomej ilości dróg i środków transportu, zaplecza noclegowego i egzotycznej kultury
mieszkańców, zagrożenia malarią oraz
niebezpieczeństw, które przyniosła cywilizacja (napady). Ze względu na
ekstremalne skontrastowanie społeczeństwa, poziom rozbojów jest wysoki i nie
zaleca się podróżowania po kraju na własną rękę. Nasza ekipa była pod opieką
misjonarzy , werbistów, którzy zadziwili nas znajomością realiów i tym samym
dawali poczucie bezpieczeństwa. Mimo wielu ostrzeżeń, które serwuje się
turystom Nowogwinejczycy z którymi
przebywaliśmy to ludzie życzliwie usposobieni i uczynni.
Pogodni i uśmiechnięci, niezwykli.
- Jakie wrażenia, przemyślenia, refleksje przywiozłaś z podróży?
Posiadając niewiele
można być szczęśliwym.
Zazdroszczę tym ludziom przede wszystkim spokoju, nigdy się nie spieszą , to my mamy zegarki. Zawieszający się komputer, dzwoniące telefony, korki na drodze, zawrotne tempo życia - to wszystko powoduje, że czasami nie wiemy, że do szczęścia wystarczy niewiele, może to być rozmowa z przyjaciółmi.
Zazdroszczę tym ludziom przede wszystkim spokoju, nigdy się nie spieszą , to my mamy zegarki. Zawieszający się komputer, dzwoniące telefony, korki na drodze, zawrotne tempo życia - to wszystko powoduje, że czasami nie wiemy, że do szczęścia wystarczy niewiele, może to być rozmowa z przyjaciółmi.
Brawo Jolu! Jesteś prawdziwą chlubą naszego miasta! A.Rz.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad,czyta się jednym tchem. Nasza Kochana Inicjatorka Święta Wolnych Książek jak zwykle zaskakuje - tym razem podróżą prawie na kraniec świata z ideą popularyzacji czytelnictwa. Super, serdecznie gratuluję :)
OdpowiedzUsuńSuper rozmowa wiele ciekawych informacji. Pozdrowienia z T-ki.
OdpowiedzUsuń