Leokadia Majewicz - autorka książki "Niewolnicy w Raju"
Spotkanie z Panią Leokadią Majewicz w
Bibliotece Pedagogicznej w Bydgoszczy to świadectwo prawdy historycznej
opowiedzianej, z pierwszej ręki, przez naocznego świadka. To historia tragicznych wydarzeń jakie dotknęły ją i jej
bliskich po najeździe Związku Radzieckiego na Polskę. Jej los jest również dolą
1,5 miliona Polaków wywiezionych w głąb Rosji po 17 września 1945r. 400 tysięcy,
z nich, zmarło wg. oficjalnej odpowiedzi, rosyjskiego rządu, udzielonej po
wojnie. Te opowieści to rodzaj misji, której Pani Leokadia podjęła się jeszcze
podczas pobytu w Anglii, wówczas jeździła jako prelegentka, do różnych
organizacji, mówiąc o przeżyciach, jakie były udziałem jej rodziny (rodziców, trzech
sióstr oraz brata) i innych Polaków na Syberii.
Po powrocie do kraju (po 67 latach), kontynuuje swoje odczyty, żeby tych historycznych wydarzeń ludzie nie zapomnieli. Swoje wspomnienia spisała w książce pt. „Niewolnicy w Raju”. Spotkanie w bibliotece było rodzajem promocji tej książki. W splocie różnych tragicznych wydarzeń, gdzie o życiu decydował ślepy traf, rodzina Pani Leokadii przetrwała ponad 2 letni pobyt na Syberii i po 8 letniej tułaczce osiedliła się w Anglii. Było to możliwe dzięki niesamowitej determinacji i zaradności jej rodziców, wiary w Boga i szczęśliwym zbiegom okoliczności. Ojciec Pani Leokadii był w I Polskiej Dywizji, pod dowództwem generała Maczka a mąż walczył w powstaniu warszawskim oraz służył w Armii generała Andersa. Los tych żołnierzy po powrocie do Polski był niepewny. Bali się wracać do kraju w obawie o aresztowanie lub ponowną zsyłkę na Syberię.
Po powrocie do kraju (po 67 latach), kontynuuje swoje odczyty, żeby tych historycznych wydarzeń ludzie nie zapomnieli. Swoje wspomnienia spisała w książce pt. „Niewolnicy w Raju”. Spotkanie w bibliotece było rodzajem promocji tej książki. W splocie różnych tragicznych wydarzeń, gdzie o życiu decydował ślepy traf, rodzina Pani Leokadii przetrwała ponad 2 letni pobyt na Syberii i po 8 letniej tułaczce osiedliła się w Anglii. Było to możliwe dzięki niesamowitej determinacji i zaradności jej rodziców, wiary w Boga i szczęśliwym zbiegom okoliczności. Ojciec Pani Leokadii był w I Polskiej Dywizji, pod dowództwem generała Maczka a mąż walczył w powstaniu warszawskim oraz służył w Armii generała Andersa. Los tych żołnierzy po powrocie do Polski był niepewny. Bali się wracać do kraju w obawie o aresztowanie lub ponowną zsyłkę na Syberię.
W 1989 r. Polska
wyswobodziła się spod wpływów Związku Radzieckiego i odwiedziny w kraju stały
się możliwe. Od tej pory Pani Leokadia wraz z mężem często odwiedzała Polskę, aż w roku 2007 zdecydowali się
przenieść do swojej ojczyzny na stałe.
Mapa podróży autorki z niewoli do wolności
- Emerytura w Polsce , dlaczego wybór padł na Bydgoszcz?
Mój mąż Henryk
urodził się w Poznaniu. Przed wojną jego rodzina mieszkała w Janiszewie na
Pomorzu. Później już w Bydgoszczy ukończył Gimnazjum nr 1, więc był
emocjonalnie związany z tym miastem. Ta część Polski, z której ja pochodzę
(Jabłonowo na Podolu) jest teraz na Ukrainie. Po przejściu męża na emeryturę w
1991 roku, jeszcze nie rozważaliśmy możliwości powrotu, to przyszło z czasem i
dojrzewało w nas powoli. Stopniowo również nasze dzieci, syn Ryszard i córka
Irena, zaakceptowały naszą decyzję. Okazało się, że podróż z Anglii do Bydgoszczy trwa krócej niż między
miejscowościami, które nas dzielą w Anglii.
- Po tylu latach na obczyźnie podjęcie decyzji o powrocie nie było łatwe, czy były, tu już w Polsce, chwile zwątpienia?
Po powrocie do
Polski przeżyliśmy z mężem mnóstwo dobrych chwil. Jeździliśmy dużo po kraju,
szczególnie lubiliśmy wycieczki w góry. Jako dziecko nie podróżowałam daleko od
miejsca mojego urodzenia, aż do dnia gdy byliśmy deportowani na Syberię. Przyjeżdżają
do nas często dzieci i wnuki, by poznać
piękny kraj swoich przodków. Heńkowi i jego rodzinie w Polsce udało się
odzyskać hotel „Pod Orłem” w Bydgoszczy, w którym większościowe udziały, we
współwłasności, należały do jego ojca i stryja. Po likwidacji sklepu i
przejściu na emeryturę mamy dość dochodu, żeby wygodnie żyć. Do końca swoich
dni, (Henryk zmarł w 2013r.) zarówno on,
jak i ja, nie żałowaliśmy podjętej decyzji. Zgodnie ze swoją wolą został
pochowany, w grobowcu rodzinnym, na cmentarzu w Bydgoszczy. W hotelu „Pod orłem”
jest sala nazwana imieniem Henryka. Połączyła nas kiedyś miłość od pierwszego wejrzenia i po pięciu tygodniach znajomości, w 1950r., wzięliśmy ślub. Byliśmy bardzo dobranym małżeństwem, odejście męża, to dla mnie niepowetowana strata. Ktoś, kto utracił kogoś,
bardzo bliskiego, rozumie co czuję.
W 2011 r. w czerwcu
czułam się bardzo zaszczycona, gdy poproszono mnie na Matkę Chrzestną Sztandaru
22- ODN-u (Ośrodek Dowodzenia i Naprowadzania) w Bydgoszczy. Uroczystość odbyła
się z udziałem prezydenta miasta i miała
bardzo odświętny charakter.
- Tyle lat poza granicami kraju, a tak dobrze mówi Pani po polsku.
Z mężem Henrykiem
używaliśmy języka polskiego na co dzień. Dzięki temu syn i córka również biegle
w mowie i w piśmie posługują się tym językiem. Nasze wnuki też nieźle sobie
radzą. Po wyjeździe z Syberii, co nie było łatwe, bo władze sowieckie wszelkimi
sposobami to utrudniały, już w Tengeru (aktualnie Tanzanja) w polskiej szkole
nadrabiałam zaległości w nauce. Osada utworzona dla rodzin polskich żołnierzy i licznych sierot liczyła około 6 tyś. ludzi,
głównie kobiety z dziećmi (pobyt od 1942 do 1948 r.). Tutaj w utworzonych
szkołach zadbano o edukację dzieci i młodzieży. Gdy 1945 roku dowiedzieliśmy
się, że władzę w Polsce przejęli komuniści, szczególny nacisk położono na naukę
zawodu. W utworzonych szkołach zawodowych z przedmiotami ogólnokształcącymi,
jak w liceach, można było zdobywać różne umiejętności. W Tengeru ukończyłam
Gimnazjum Krawieckie, której kierowniczką była Pani Olga Trybuchowska.
Pani Leokadia (z warkoczami), z siostrą Jadwigą i Józefą. Tengeru 1947 r.
- Dużo ludzi po wejściu Polski do Unii Europejskiej, w tym również z Bydgoszczy, wyjechało z kraju w poszukiwaniu pracy. Co Pani myśli o tej fali emigracji zarobkowej?
To jest naturalne,
że ludzie poszukują jak najlepszych warunków do życia. Można się przyzwyczaić
do przebywania w obcym kraju, ale to nigdy, nie jest to samo co w swojej ojczyźnie. Tutaj jest się jak
u siebie w domu. Łatwo, ktoś powie, mi tak mówić, bo jestem zabezpieczona
finansowo. Pracowałam na to długo, bo przez 42 lata, prowadząc w Anglii sklep
zegarmistrzowsko – jubilerski, razem z mężem. Zostałam wywieziona na Syberię w
wieku 10 lat. Po tym co tam przeszłam, wykonując katorżniczą pracę i walcząc o
przetrwanie w drodze do wolności, a tym co mnie później spotkało, to nie mam
prawa narzekać. Wręcz przeciwnie, uważam, że miałam w życiu dużo szczęścia.
Wykonywałam różne prace, również wykorzystywałam
swój zawód wyuczony w Afryce. Po ukończeniu w Anglii stosownych kursów,
uczyłam w kilku szkołach robótek ręcznych i modelowania kapeluszy. Zapłata za
moją pracę pozwoliła mi i mojej rodzinie godziwie żyć. Zapewne dlatego ludzie
emigrują za pracą, chcą dobrze żyć. Granice w Unii Europejskiej są otwarte i
szczęście można znaleźć wszędzie. Powrót do Polski, gdzie teraz panuje
demokracja, zawsze jest możliwy i bezpieczny. O taką Polskę, wolną, walczyli
nasi ojcowie.
Zachęcam do
przeczytania mojej książki, wypożyczyć ją można w Bibliotece Pedagogicznej w
Bydgoszczy lub zamówić poprzez e-mail: I.majewicz@wp.pl
W grudniu 2017 roku Pani
Leokadia została laureatką Nagrody Honorowej IPN "Świadkowie Historii”.
Wyróżnienie to przyznawane jest osobom szczególnie zasłużonym dla upamiętnienia
historii narodu polskiego. Zdobywczyni nagrody aktywnie działa, w regionie, poprzez liczne
spotkania i odczyty, jako żywy przykład dziejów Polaków zsyłanych na Syberię.
Zaproszeni goście
Uroczystość
odbyła się w Hotelu „Pod Orłem” w Bydgoszczy. Uhonorowani zostali również: H. Sowińska, P. Rydel, J. Pintera, J. Gadzinowski i Z. Cisowski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz