niedziela, 24 kwietnia 2016

Spotkania: aktywni z pasją

Barbara Jendrzejewska – literatka, animatorka Kawiarni Literackiej w „Modraczku”




      Choć początki  nie były łatwe i nie wszyscy  wierzyli w powodzenie przedsięwzięcia, Kawiarnia Literacka Domu Kultury „Modraczek” na Wyżynach w Bydgoszczy ma się bardzo dobrze i właśnie wydała   almanach „Literackie Ogrody”, który promowała na swoim jubileuszowym 90-tym spotkaniu. To już trzeci z kolei. Poprzedziły je „Poeci na Wyżynach” oraz „Ta podróż trwa…”. Kawiarnia działa od 2007 r. i jej pomysłodawczyni Agnieszka Buzalska dyrektorka Domu Kultury „Modraczek” i prowadząca Barbara Jendrzejewska nie poprzestają w działaniach, inicjują i wciąż wdrażają nowe pomysły. W tym roku to nowy cykl „Osobowości Świata Kultury”, „Promocja Młodych” czy  też Ogólnopolski Konkurs Literacki o Laur Kawiarni Literackiej „Bydgoski Modraczek”. Chętnych do wystąpień nie brakuje. W serdecznej atmosferze, pełnej otwartości i swobody, którą po mistrzowsku kreuje  Pani Basia, prezentują się najlepsi polscy literaci w towarzystwie muzyki na żywo i innych form działalności artystycznej (malarstwo, karykatura, rzeźba, artystyczna fotografia). Klimat jaki tu panuje ściągnął stałą, wierną publiczność i nowa wciąż przybywa…
  

  Almanachy Kawiarni Literackiej „Modraczka”

  
 Promocja 3 almanachu „Literackie Ogrody”podczas 90. spotkania w Kawiarni Literackiej. Agnieszka Buzalska i Barbara Jendrzejewska (marzec 2016 r.)


Zdobywczyni I miejsca w I Ogólnopolskim Konkursie Literackim o Laur Kawiarni Literackiej „Bydgoski Modraczek”, Marzena Lewandowska Kowal za wiersz „Autoportret Matczyny”

Autoportret Matczyny

żadna  ze mnie Matka Teresa
ani nawet Joanna od Aniołów
matka Polka też nie zupełnie
ale jestem
nocami
konstruuję cichobieżną windę
na wypadek
gdybyś miał się wspiąć na swą Golgotę
zaklęte w cząstkę tlenu
dokarmiam nieustannie
krwiobieg twojego jutra
nie jem
nie śpię
zamodliłam kolana na śmierć
żadna ze mnie Matka Teresa
ale
jestem
na szczególną odległość trosk
zawsze będę
  

Poezja śpiewana Aleksandry Bacińskiej w wykonaniu Leonarda Luthera


Piosenki Bułata Okudżawy i nie tylko zaśpiewał Jacek Beszczyński z zespołem


Licznie zebrana publiczność
  
Za  sukcesami Kawiarni Literackiej stoi niewątpliwie jej prowadząca Barbara Jendrzejewska. Urodzona w Tucholi, od ponad 30 lat mieszka i pracuje w Bydgoszczy.  Polonistka, poetka, autorka opowiadań, publicystka (ponad 200 artykułów w pismach specjalistycznych), wydała 9 książek („Na strunach ciszy” – 1999 r., „Dotyk” – 2006 r., „ Noc rudych traw” – 2008 r.,  „Salto”– 2011 r., „W kolędowy czas” – 2011 r., „Tyle” – 2012 r., „Studium dłoni” – 2014 r., oraz opowiadania „ Z kobietą na półpiętrze” -2008 r. i „ Mężczyzna na piętrze” – 2012 r.). Wiersze poetki zostały wykonane wokalnie i nagrane w Radiu Pik Bydgoszcz na płytach CD.
  
  
Wydane książki B. Jendrzejewskiej, poezje i proza
  
·         Pani Basiu, przeczytałam na Pani blogu tekst – „motto Bachy”, pozwolę sobie zacytować:

       „Cenię i podziwiam rozliczne talenty, mądrość i wiedzę, które wciąż mi uświadamiają, jak wiele jeszcze mam do zrobienia. Kocham ludzi i pewnie dlatego wiele im wybaczam, choć niektórych ich postaw oraz  zachowań nigdy nie zrozumiem i dziwić im się nie przestanę”

·     Mówiąc o talentach, mądrości i wiedzy w swoim motto i porównując je do Pani dokonań twórczych to świetnie radzi sobie Pani z wyzwaniami losu. Czy swój talent literacki musiała Pani długo szlifować? Czy to działa na zasadzie „kocham to robić, więc przychodzi mi to łatwo?

    - Tak. „Kocham to robić”, jak Pani powiada, ale sama miłość to za mało. Trzeba jeszcze dużo pracy, by wciąż doskonalić swój warsztat pisarski, ale na pewno zamiłowanie, pasja i radość w dzieleniu się z Czytelnikami pomaga w tworzeniu.

·      Patrząc i słuchając w jaki sposób prowadzi Pani Kawiarnię Literacką nie można oprzeć się wrażeniu, że jest Pani „ właściwą kobietą na właściwym miejscu”.  Jaką drogę trzeba było przejść, żeby można tak powiedzieć?

     -Jako mała dziewczynka, tak do liceum, byłam osobą bardzo nieśmiałą, stałam „z boku”, wręcz przepraszałam za to, że jestem, w co dziś nikt nie chce wierzyć. Już jako licealistka, potem jako studentka (i dorosła osoba) bardzo wnikliwie studiowałam asertywność i kreatywność, która trafiała na polski rynek w licznych wydaniach amerykańskich (bo polskich wówczas nie było). Nie wszystko miało odniesienie do naszej rodzimej rzeczywistości, ale po wnikliwej selekcji, docierałam do tego, co pozwoliło mi się otworzyć i działać na tzw. scenie. Bardzo to lubię i dobrze się czuję w roli, o której Pani wspomina. Musze jednak podkreślić, że do każdego spotkania bardzo solidnie się przygotowuję.

·         Kawiarnia Literacka oprócz prezentacji wielu form działalności artystycznej, poszła krok dalej i poszerzyła swą działalność o Konkurs Literacki o Laur Kawiarni Literackiej „Bydgoski Modraczek”. Proszę bardziej przybliżyć ten temat?

       -Jestem wierna powiedzeniu: „ Kto stoi w miejscu, ten się cofa”, stąd kolejne, jak sądzę, atrakcyjne działania wprowadzam do Kawiarni Literackiej. Jednym z nich była edycja pierwszego Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego. Bardzo bym chciała, aby odbyły się kolejne edycje, ale to ogrom pracy , a i o sponsorów coraz trudniej, zatem zobaczymy. Zawsze w takich razach, niestety, potrzebne są pieniądze. Na szczęście w wielu działaniach kawiarnianych mocno wspiera mnie  Dyrektor DK „Modraczek”, Pani Agnieszka Buzalska. Bez jej pomocy finansowej i organizatorskiej byłoby bardzo trudno.

·       Jak to się dzieje, że z osoby przy pierwszym wrażeniu przebojowej, energicznej, wręcz, przepraszam za wyrażenie „baby z jajem”, przeistacza się Pani w niektórych wierszach w kruchą, delikatną, wrażliwą istotę. Co jest prawdą, a co fikcją literacką?

    - To co na zewnątrz często nie odpowiada naszemu wnętrzu. Czasem się z nim kłóci. Dopiero poezja (czasem proza) pozwala mi wyciszyć emocje, rytm dnia i pozwala dać upust moim uczuciom i myślom.

·         Kontynuując to dalej, czy zdarza się Pani , jak chociażby popularnej celebrytce M. Gessler, znanej z ciętego języka i temperamentu, która niesmacznym jedzeniem ciska o podłogę, również ponieść się emocjom przy czytaniu wątpliwego „dzieła”?

     - Pani Gessler, to zupełnie inna półka. Osobiście nie lubię tej pani i jej zachowań, a też języka wulgarnego, którym posługuje się na co dzień, a którymi to, jak się wydaje, próbuje przyciągać widzów.
Mnie też zdarza się zdenerwować, wszak: „jestem człowiekiem i nic co ludzkie, nie jest mi obce”, ale nie rzucam, nie wrzeszczę. Raczej wciąż, nieustająco, a zwyczajnie po ludzku… DZIWIĘ SIĘ, o czym przytoczone wyżej motto z mojego blogu. I jak Maryla Rodowicz, podśpiewuję sobie, że jak … „się dziwić przestanę, będzie po mnie… „ (ha, ha)

·       Pani Basiu, jest Pani laureatką ogólnopolskich konkursów literackich w dziedzinie prozy i poezji, w 2010 r. została Pani „Kobietą Roku” zajmując II miejsce w plebiscycie radia „Gra”, w 2011 r. zdobyła  Pani tytuł „Kobiety z Pasją” przyznawany przez Klub Środowisk Twórczych w Bydgoszczy, że nie wspomnę  o odznaczeniu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2013 r. „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, Stypendium Prezydenta Bydgoszczy czy tytułu „Neokobiety” przyznawanej przez miesięcznik Zwierciadło w 2014 r. Czy jest na tej niwie jeszcze coś do zdobycia, co by Panią ucieszyło i przyniosło satysfakcję, czy może niekoniecznie o te laury już chodzi?

     - Proszę mi wierzyć, że nigdy niczego nie robiłam dla nagrody, choć otrzymałam ich mnóstwo, ale prawdą jest też i to, że każda nagroda cieszy i potwierdza słuszność działania. Tak było w mojej pracy zawodowej, którą wykonywałam z pasją i która była często nagradzana, tak jest z moją pracą na niwie kultury.
Kocham to co robię i całe życie robię to, co kocham, a inni to doceniają i nagradzają.
Najbardziej cieszy mnie licznie przybywająca do KL Publiczność, co można zobaczyć na stronie kawiarnianej: https://www.facebook.com/pages/KAWIARNIA-LITERACKA-domu-kultury-Modraczek/254853577900017?fref=ts
oraz Czytelnicy, którzy kupują i chcą czytać moje wiersze i opowiadania.

·                     Co teraz w Pani „duszy gra”? Nad czym aktualnie Pani pracuje?

     Obecnie pracuję nad prozą, ale szczegółów nie zdradzę. Czasem napiszę wiersz.
Z niczym się nie spieszę, wszak nic nie muszę. Jeszcze coś…
Zdradzę Pani jako pierwszej. Ponieważ zainteresowani moimi wierszami wciąż mnie pytają o płyty z moją poezją śpiewaną (profesjonalne, nagrane w Radiu PiK), a są trzy, planuję ich reedycję. Dwa wydania „poszły na pniu” (!), wiec chyba pora na trzecie wydanie. Mam nadzieję, że się uda, czego proszę mi życzyć ;)

·            Życzę zatem sukcesów, dziękuję za rozmowę  i na zakończenie,  by postawić  „kropkę nad i”, które ze swoich utworów przytoczyłaby Pani na moim blogu?

        - Wszystkie, ha, ha, ha…





Ze spotkania z cyklu „Osobowości Świata Kultury - Joanna i Janusz Traczykowscy. Ona - artystka malarka, On - reportażysta, pisarz (kwiecień 2016 r.)


Wiesława Barbara Jendrzejewska
"Z kobietą na półpiętrze" 
Opowiadania


Telefon

Wyjęła zakupy z bagażnika i szybko zamknęła samochód. Przenikliwe zimno kazało jej szybko otwierać drzwi. Tylko wejdzie do mieszkania, zaraz zadzwoni, musi wreszcie to zrobić. Musi zadzwonić. Z trudem przekręciła klucze w zamkach. Wszystko trwa tak długo, ale to pewnie skutek jej przemarzniętych rąk. Zawsze miała zimne ręce, już zimą szczególnie. Ostatni klucz i już jest w przedpokoju. Tylko ściągnie to niesamowicie ciężkie futro i zaraz biegnie do telefonu. Nie lubi rozmawiać  z komórki w samochodzie. Zdecydowanie woli usiąść w wygodnym fotelu, bo ciągle myśli, że nikt nie ma wygodniejszych niż ma ona, i wtedy może rozkoszować się rozmową, a nie komórka i pilnowanie omijania dziur w naszych kochanych, polskich drogach. Jeszcze kozaczki. Owszem są eleganckie, ale te klamerki doprowadzają ją do szału. Na nogach, zwłaszcza tak zgrabnych jak jej, prezentują się jak z żurnala, ale odpinać je to istna męka. Gdyby jednak nie one, nie byłoby takiej smukłej kostki. Nic za darmo – wie to od dawna, może od zawsze. Teraz będzie mogła zadzwonić. Tak. Trzeba jeszcze ułożyć kapelusz, aby rondko nie wygięło się za bardzo, bo wtedy za mocno zasłania jej piękne, zielone oczy. O wszystkim trzeba pamiętać, a tak tego nie lubi. Wolałaby, jak w filmach, cisnąć kapelusz na szerokie łoże, buty rozrzucić po pokoju, futro na poręcz krzesła, wszystko niedbale i w artystycznym nieładzie. Niestety. Nie ma służby. Trzeba samemu zadbać o wszystko. Mogłaby kogoś zatrudnić. Stać ją na to, ale obawia się obcych, a koleżankom z urzędniczą pensją krępowała się proponować taką pomoc. No i dobrze. Nie musi nikomu być wdzięczna.
       To już pora. Teraz zadzwoni. Najpierw jednak trzeba umyć ręce. Wszystko w mieście jest takie nieświeże. I nie ma na to wpływu. Idzie do łazienki. Bardzo lubi to miejsce. Dużo światła, lustra, marmury, porcelana…Oj wydała fortunę, ale nie żałuje. Prawdziwa kobieta musi posiadać elegancką łazienkę i dobre kosmetyki. U niej takie stoją na półeczce. Nie wszystkie przywiozła osobiście z Francji, ale odwiedza markowe sklepy i kupuje to, co niekoniecznie najmodniejsze i najdroższe, ale to, co dodaje jej kobiecości. Cieszy się, kiedy pracownicy po zapachu poznają jej obecność w firmie. Rozkosznie pieni się pachnące mydło, bez problemu zsuwa się ukochany pierścionek…Czas na telefon. Może jednak przedtem zaparzy sobie ulubionej kawy? Nie ma to jak filiżanka smakowitego, aromatycznego napoju. Uwielbia kawę. Pije ją od bardzo dawna. Zawsze bez cukru. I wciąż nie rozumie, jak można słodzić coś tak pysznego, jak można łamać smak natury. Widocznie można. Ekspres zasyczał przeraźliwie. Zapachniało. Ciepło aromatu unoszącego się po całym pokoju ogrzewało jej wciąż jeszcze zimne dłonie. Pora zadzwonić.  Podejdzie do aparatu, wybierze żądany numer i…Tak, teraz jest najlepsza pora: fotel, kawa, już cieplejsze dłonie, tylko wystukać numer. Przysunęła się blisko hebanowego stolika i postawiła filiżankę obok telefonu. Teraz nadszedł ten moment. Czegoś jej jednak brakowało do klimatu rozmowy. Przez moment nie wiedziała zupełnie, co jej przeszkadza się skupić, ale po chwili wszystko było zupełnie oczywiste. Trzeba włączyć muzykę. Dobrą muzykę i zaraz chwyci za słuchawkę. Melodia relaksacyjna będzie chyba najlepsza. Ale która? Ma tyle płyt, że zupełnie straciła orientację, co może wytworzyć oczekiwany klimat.
         Ostatecznie, po wnikliwych poszukiwaniach, włączyła instrumentalne wersje znanych ballad jazzowych. Wyciszyła fonię. Oparła się  o wysoki podgłówek fotela i popatrzyła na aparat. Stał niewzruszony tam, gdzie zawsze, i czekał na gest, na jeden ruch, dotyk, by mógł poczuć się potrzebny. Wystarczy tylko wyciągnąć rękę i wybrać pożądany numer. Nic prostszego. Naprawdę nic. Zatem podniesie rękę i wszystko pójdzie jak z płatka. Tyle razy wybierała ten numer, że nie może być żadnych problemów. Tyle razy…A gdyby tak małego koniaczku? Dziś już na pewno, zwłaszcza po takim telefonie, nie usiądzie za kierownicę. Uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem zwycięzcy i podeszła do barku, z którego prawie nie ubywało. Piła mało. Zawsze z okazji, a że wielu miało wobec niej jakieś niepisane długi wdzięczności, trunków przybywało. Znali ją. Wiedzieli, że z byle butelczyną to nie do niej. Pomagała. Nie wszystkim. Nie prosiła o zapłatę. To, co dla innych było wielkim, często niewykonalnym wysiłkiem w sferze intelektu, dla niej (gdy miała czas oczywiście) było drobnostką.
         Butelki prężyły się wyniośle. Aromatyczne trunki wirowały jej przed oczami niczym powabne feromony. Wybrała stocka. Nalała solidną dawkę do dużego, pękatego kielicha. Butelkę odstawiła. Zamknęła ją w barku i wróciła do miejsca, gdzie od dwóch godzin czekał na nią telefon. Zadzwoni. Koniak pomoże. Zaraz. Za chwilę. Już. Teraz podniesie słuchawkę. Popiła łyk i drugi, i jeszcze jeden. Przyjemne ciepło napełniło jej małe usta. Panoszyło się subtelnie po dziąsłach i języku. Tak. To jest ten smak. Nie rozumiała, jak można pić byle co, byle gdzie i z byle kim. Nigdy tego nie zrozumie, jak picia kawy z cukrem. Nie popiera tez picia w samotności, ale taki trunek, jak ten, można pić samemu. Przecież nie upije się. Nigdy dotąd nie była pijana. Owszem, zaszumiało jej nie raz i to solidnie, ma się rozumieć w dobrym towarzystwie, ale nie miewała zaników pamięci, co najwyżej pozwalała sobie na „in vino veritas”. To wszystko. Nie zawsze się niektórym to podobało, ale nie raz nie było innej możliwości, aby komuś powiedzieć, co się naprawdę myśli.
         Jednak duży koniak wystarczy na to, by wystukać ten numer. Jeszcze łyczek, jeszcze jeden. Ostatnia kropla, ogrzana już ciepłymi dłońmi z trudem spływała do jej rozochoconych ust. Duży koniak – za mały, by zaszumieć w jej mocnej głowie od lat takimi trunkami hartowanej. Odstawia puste szkło. Nie wypije dziś więcej. Na pewno nie. Nie o to zresztą chodzi. Samotne saczenie drugiej lampki musiałoby ja zaniepokoić, a poza tym nigdy nie załatwiałaby żadnej ważnej sprawy, tym bardziej pilnego telefonu, pod wpływem. Nie ona. Ona nie. Teraz nadszedł ten moment.
         Tylko, co powie, co ona mu powie. No co? Już się nie ociąga. Już jest zdecydowana. Kładzie rękę na słuchawce. Jest blisko, tak blisko, że tylko podnieś ją i wystukać tak dobrze znane cyferki. Reka staje się potwornie ciężka. Nie może udźwignąć tej przeklętej słuchawki. Drży. Podnosi się i bezwładnie opada całym ciężarem na lico aparatu. Co si dzieje? Co z moja ręką? Nie do wiary, że można tak nagle stracić władanie w ręce. Coś jest nie tak. Tylko co? Nie wie nic oprócz tego, że MUSI dziś zadzwonić. Jeszcze raz się mobilizuje, gwałtownie poprawia słuchawkę i kurczowo trzyma, przykładając ją do ucha. Słyszy dźwięk. Teraz pora na numer. Już żadna siła jej nie odłoży. Żadna. Zaczyna wybierać numer. Pierwsze cyfry są już gotowe, ale w tym momencie słuchawka wypadła jej z dłoni. Zwisa poza aparatem. Wciąż słychać zapraszający do telefonowania dźwięk.
         Co mu powie? No co? Jak wytłumaczy to wielkie milczenie? Jak mu to wynagrodzi? Zrobi wszystko. Absolutnie wszystko, co tylko on zechce. Ale jak mu powiedzieć, że jest gotowa na każdy układ, że wraca już na stałe, że wszystko przemyślała, że nie odejdzie nigdy już. Dlaczego nie ma siły zadzwonić, czemu zwleka z tym od kilku godzin? Czemu wszystko staje się w tym czasie ważniejsze – buty, kapelusz, koniak, muzyka – niż to, że przecież on i tylko on. Czego się obawia? On zawsze czekał na jej znak, więc o co chodzi?  Spojrzała na antyczny zegar. Minęła dwudziesta. O tej porze zawsze jest w domu i ucieszy się, jak zwykle. To prawda, że tym razem jej milczenie było dłuższe niż poprzednie, jej interesy, jej sprawy były ważniejsze, no ale ona jest na TAKIM stanowisku i zarabia TAKIE pieniądze, że ma usprawiedliwienie. Kolejne, to fakt, ale on musi ją zrozumieć, przyjąć jak zawsze. Nigdy chyba dotąd nie potrzebowała go tak usilnie. Ponadto on czeka. On tam jest. Jak zawsze, jak wtedy.
           Ręka stała się lżejsza. Bez większego wysiłku wybrała siedmiocyfrowy, tak bardzo bliski, tak bardzo znany numer. Słuchawka spokojnie przylgnęła do ucha. Przerywany dźwięk zwiastował łączenie. Nie. Teraz już tej słuchawki nie odłoży żadna moc. Za chwilę usłyszy znajomy, ciepły głos, umówi się i znowu będą razem. Teraz już na pewno. Na zawsze. Już słyszy…
        - Nie ma takiego numeru, nie ma takiego numeru, nie ma takiego…
       - A właśnie, że jest! – krzyczała na całe gardło. – Jest! Jest! Jest! – wołała jeszcze głośniej.
        - Nie ma…- powtarzała bez końca zwisająca słuchawka.



Pierwsza nagroda (rejs luksusowym statkiem – hotelem po Nilu i zwiedzanie Egiptu) w Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Życie zaczyna się po czterdziestce”



Wiesława Barbara Jendrzejewska
wiersze wybrane z tomiku "Studium dłoni"


         Pragnienia                                                           
                                                                     
Ja to bym chciała latać                                                                       
unosić pióra jak słowa                                         
i cieszyć się wolną chwilą                                     
utkaną koronkową lekkością                                
                                                                         
zawirować nad myślą bym chciała                        
by poczynić ją otwartą i jasną
w świecie tysiąca poetów i kilku wierszy                
jazzu upragnionego jak wody                    

i tak dumać bym chciała
w dowolnej porze życia krótkiego
nad przemijania prawdą
co niesie i wyzwala

i latać i wirować i dumać
zatrzymać chwilę zawracać okręty
ocalać zamki ujarzmiać dzikie konie
porywać do bezdechu

         My

Nie umieliśmy domknąć myśli
unosiły się
ponad szczyty słów
i panoszyły wyniośle
po wschodach i zachodach
aż do podnóża
utraty

zaciskaliśmy słowa
gubiąc oddechy
a ziemia wciąż była czarna
jak sen
jak zagubienie
w myślach naszych
w szeptach słów
niedokończonych



1 komentarz: