Barbara
Jendrzejewska – literatka, animatorka Kawiarni Literackiej w „Modraczku”
Choć
początki nie były łatwe i nie wszyscy wierzyli w powodzenie przedsięwzięcia,
Kawiarnia Literacka Domu Kultury „Modraczek” na Wyżynach w Bydgoszczy ma się
bardzo dobrze i właśnie wydała almanach „Literackie Ogrody”, który promowała
na swoim jubileuszowym 90-tym spotkaniu. To już trzeci z kolei. Poprzedziły je
„Poeci na Wyżynach” oraz „Ta podróż trwa…”. Kawiarnia działa od 2007 r. i jej
pomysłodawczyni Agnieszka Buzalska dyrektorka Domu Kultury „Modraczek” i
prowadząca Barbara Jendrzejewska nie poprzestają w działaniach, inicjują i
wciąż wdrażają nowe pomysły. W tym roku to nowy cykl „Osobowości Świata
Kultury”, „Promocja Młodych” czy też Ogólnopolski
Konkurs Literacki o Laur Kawiarni Literackiej „Bydgoski Modraczek”. Chętnych do
wystąpień nie brakuje. W serdecznej atmosferze, pełnej otwartości i swobody,
którą po mistrzowsku kreuje Pani Basia,
prezentują się najlepsi polscy literaci w towarzystwie muzyki na żywo i innych
form działalności artystycznej (malarstwo, karykatura, rzeźba, artystyczna
fotografia). Klimat jaki tu panuje ściągnął stałą, wierną publiczność i nowa
wciąż przybywa…
Almanachy Kawiarni Literackiej „Modraczka”
Promocja 3
almanachu „Literackie Ogrody”podczas 90. spotkania w Kawiarni Literackiej.
Agnieszka Buzalska i Barbara Jendrzejewska (marzec 2016 r.)
Zdobywczyni I
miejsca w I Ogólnopolskim Konkursie Literackim o Laur Kawiarni Literackiej
„Bydgoski Modraczek”, Marzena Lewandowska Kowal za wiersz „Autoportret
Matczyny”
Autoportret Matczyny
żadna ze mnie Matka Teresa
ani
nawet Joanna od Aniołów
matka
Polka też nie zupełnie
ale
jestem
nocami
konstruuję
cichobieżną windę
na
wypadek
gdybyś
miał się wspiąć na swą Golgotę
zaklęte
w cząstkę tlenu
dokarmiam
nieustannie
krwiobieg
twojego jutra
nie
jem
nie
śpię
zamodliłam
kolana na śmierć
żadna
ze mnie Matka Teresa
ale
jestem
na
szczególną odległość trosk
zawsze
będę
Poezja śpiewana Aleksandry Bacińskiej w
wykonaniu Leonarda Luthera
Piosenki Bułata
Okudżawy i nie tylko zaśpiewał Jacek Beszczyński z zespołem
Licznie zebrana
publiczność
Za sukcesami Kawiarni Literackiej stoi
niewątpliwie jej prowadząca Barbara Jendrzejewska. Urodzona w Tucholi, od ponad
30 lat mieszka i pracuje w Bydgoszczy. Polonistka,
poetka, autorka opowiadań, publicystka (ponad 200 artykułów w pismach
specjalistycznych), wydała 9 książek („Na strunach ciszy” – 1999 r., „Dotyk” –
2006 r., „ Noc rudych traw” – 2008 r., „Salto”–
2011 r., „W kolędowy czas” – 2011 r., „Tyle” – 2012 r., „Studium dłoni” – 2014 r.,
oraz opowiadania „ Z kobietą na półpiętrze” -2008 r. i „ Mężczyzna na piętrze”
– 2012 r.). Wiersze poetki zostały wykonane wokalnie i nagrane w Radiu Pik
Bydgoszcz na płytach CD.
Wydane książki B. Jendrzejewskiej, poezje i proza
·
Pani Basiu, przeczytałam na Pani
blogu tekst – „motto Bachy”, pozwolę sobie zacytować:
„Cenię i podziwiam rozliczne
talenty, mądrość i wiedzę, które wciąż mi uświadamiają, jak wiele jeszcze mam
do zrobienia. Kocham ludzi i pewnie dlatego wiele im wybaczam, choć niektórych
ich postaw oraz zachowań nigdy nie
zrozumiem i dziwić im się nie przestanę”
· Mówiąc o talentach, mądrości i
wiedzy w swoim motto i porównując je do Pani dokonań twórczych to świetnie
radzi sobie Pani z wyzwaniami losu. Czy swój talent literacki musiała Pani
długo szlifować? Czy to działa na zasadzie „kocham to robić, więc przychodzi mi
to łatwo?
- Tak. „Kocham to robić”, jak Pani
powiada, ale sama miłość to za mało. Trzeba jeszcze dużo pracy, by wciąż
doskonalić swój warsztat pisarski, ale na pewno zamiłowanie, pasja i radość w
dzieleniu się z Czytelnikami pomaga w tworzeniu.
· Patrząc i słuchając w jaki sposób
prowadzi Pani Kawiarnię Literacką nie można oprzeć się
wrażeniu, że jest Pani „ właściwą kobietą na właściwym miejscu”. Jaką drogę trzeba było przejść, żeby można
tak powiedzieć?
-Jako mała dziewczynka, tak do
liceum, byłam osobą bardzo nieśmiałą, stałam „z boku”, wręcz przepraszałam za
to, że jestem, w co dziś nikt nie chce wierzyć. Już jako licealistka, potem
jako studentka (i dorosła osoba) bardzo wnikliwie studiowałam asertywność i
kreatywność, która trafiała na polski rynek w licznych wydaniach amerykańskich
(bo polskich wówczas nie było). Nie wszystko miało odniesienie do naszej
rodzimej rzeczywistości, ale po wnikliwej selekcji, docierałam do tego, co
pozwoliło mi się otworzyć i działać na tzw. scenie. Bardzo to lubię i dobrze
się czuję w roli, o której Pani wspomina. Musze jednak podkreślić, że do
każdego spotkania bardzo solidnie się przygotowuję.
·
Kawiarnia Literacka oprócz
prezentacji wielu form działalności artystycznej, poszła krok dalej i
poszerzyła swą działalność o Konkurs Literacki o Laur Kawiarni Literackiej „Bydgoski
Modraczek”. Proszę bardziej przybliżyć ten temat?
-Jestem wierna powiedzeniu: „ Kto
stoi w miejscu, ten się cofa”, stąd kolejne, jak sądzę, atrakcyjne działania
wprowadzam do Kawiarni Literackiej. Jednym z nich była edycja pierwszego Ogólnopolskiego
Konkursu Literackiego. Bardzo bym chciała, aby odbyły się kolejne edycje, ale
to ogrom pracy , a i o sponsorów coraz trudniej, zatem zobaczymy. Zawsze w
takich razach, niestety, potrzebne są pieniądze. Na szczęście w wielu
działaniach kawiarnianych mocno wspiera mnie Dyrektor DK „Modraczek”, Pani Agnieszka
Buzalska. Bez jej pomocy finansowej i organizatorskiej byłoby bardzo trudno.
· Jak to się dzieje, że z osoby przy
pierwszym wrażeniu przebojowej, energicznej, wręcz, przepraszam za wyrażenie
„baby z jajem”, przeistacza się Pani w niektórych wierszach w kruchą,
delikatną, wrażliwą istotę. Co jest prawdą, a co fikcją literacką?
- To co na zewnątrz często nie
odpowiada naszemu wnętrzu. Czasem się z nim kłóci. Dopiero poezja (czasem proza)
pozwala mi wyciszyć emocje, rytm dnia i pozwala dać upust moim uczuciom i
myślom.
·
Kontynuując to dalej, czy zdarza się
Pani , jak chociażby popularnej celebrytce M. Gessler, znanej z ciętego języka i
temperamentu, która niesmacznym jedzeniem ciska o podłogę, również ponieść się
emocjom przy czytaniu wątpliwego „dzieła”?
- Pani Gessler, to zupełnie inna
półka. Osobiście nie lubię tej pani i jej zachowań, a też języka wulgarnego, którym
posługuje się na co dzień, a którymi to, jak się wydaje, próbuje przyciągać
widzów.
Mnie też zdarza się zdenerwować,
wszak: „jestem człowiekiem i nic co ludzkie, nie jest mi obce”, ale nie rzucam,
nie wrzeszczę. Raczej wciąż, nieustająco, a zwyczajnie po ludzku… DZIWIĘ SIĘ, o
czym przytoczone wyżej motto z mojego blogu. I jak Maryla Rodowicz, podśpiewuję
sobie, że jak … „się dziwić przestanę, będzie po mnie… „ (ha, ha)
· Pani Basiu, jest Pani laureatką
ogólnopolskich konkursów literackich w dziedzinie prozy i poezji, w 2010 r.
została Pani „Kobietą Roku” zajmując II miejsce w plebiscycie radia „Gra”, w
2011 r. zdobyła Pani tytuł „Kobiety z
Pasją” przyznawany przez Klub Środowisk Twórczych w Bydgoszczy, że nie
wspomnę o odznaczeniu Ministra Kultury i
Dziedzictwa Narodowego w 2013 r. „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, Stypendium
Prezydenta Bydgoszczy czy tytułu „Neokobiety” przyznawanej przez miesięcznik
Zwierciadło w 2014 r. Czy jest na tej niwie jeszcze coś do zdobycia, co by
Panią ucieszyło i przyniosło satysfakcję, czy może niekoniecznie o te laury już
chodzi?
- Proszę mi wierzyć, że nigdy
niczego nie robiłam dla nagrody, choć otrzymałam ich mnóstwo, ale prawdą jest
też i to, że każda nagroda cieszy i potwierdza słuszność działania. Tak było w
mojej pracy zawodowej, którą wykonywałam z pasją i która była często nagradzana,
tak jest z moją pracą na niwie kultury.
Kocham to co robię i całe życie
robię to, co kocham, a inni to doceniają i nagradzają.
Najbardziej cieszy mnie licznie
przybywająca do KL Publiczność, co można zobaczyć na stronie kawiarnianej: https://www.facebook.com/pages/KAWIARNIA-LITERACKA-domu-kultury-Modraczek/254853577900017?fref=ts
oraz Czytelnicy, którzy kupują i
chcą czytać moje wiersze i opowiadania.
· Co teraz w Pani „duszy gra”? Nad
czym aktualnie Pani pracuje?
Obecnie pracuję nad prozą, ale
szczegółów nie zdradzę. Czasem napiszę wiersz.
Z niczym się nie spieszę, wszak nic
nie muszę. Jeszcze coś…
Zdradzę Pani jako pierwszej. Ponieważ
zainteresowani moimi wierszami wciąż mnie pytają o płyty z moją poezją śpiewaną
(profesjonalne, nagrane w Radiu PiK), a są trzy, planuję ich reedycję. Dwa
wydania „poszły na pniu” (!), wiec chyba pora na trzecie wydanie. Mam nadzieję,
że się uda, czego proszę mi życzyć ;)
· Życzę zatem sukcesów, dziękuję za rozmowę i na zakończenie, by postawić „kropkę nad i”, które ze swoich utworów
przytoczyłaby Pani na moim blogu?
- Wszystkie, ha, ha, ha…
Ze spotkania z
cyklu „Osobowości Świata Kultury - Joanna i Janusz Traczykowscy. Ona - artystka malarka, On - reportażysta, pisarz (kwiecień 2016 r.)
Wiesława Barbara Jendrzejewska
"Z kobietą na półpiętrze"
Opowiadania
Telefon
Wyjęła
zakupy z bagażnika i szybko zamknęła samochód. Przenikliwe zimno kazało jej
szybko otwierać drzwi. Tylko wejdzie do mieszkania, zaraz zadzwoni, musi
wreszcie to zrobić. Musi zadzwonić. Z trudem przekręciła klucze w zamkach.
Wszystko trwa tak długo, ale to pewnie skutek jej przemarzniętych rąk. Zawsze
miała zimne ręce, już zimą szczególnie. Ostatni klucz i już jest w przedpokoju.
Tylko ściągnie to niesamowicie ciężkie futro i zaraz biegnie do telefonu. Nie
lubi rozmawiać z komórki w samochodzie.
Zdecydowanie woli usiąść w wygodnym fotelu, bo ciągle myśli, że nikt nie ma
wygodniejszych niż ma ona, i wtedy może rozkoszować się rozmową, a nie komórka
i pilnowanie omijania dziur w naszych kochanych, polskich drogach. Jeszcze
kozaczki. Owszem są eleganckie, ale te klamerki doprowadzają ją do szału. Na
nogach, zwłaszcza tak zgrabnych jak jej, prezentują się jak z żurnala, ale
odpinać je to istna męka. Gdyby jednak nie one, nie byłoby takiej smukłej
kostki. Nic za darmo – wie to od dawna, może od zawsze. Teraz będzie mogła
zadzwonić. Tak. Trzeba jeszcze ułożyć kapelusz, aby rondko nie wygięło się za
bardzo, bo wtedy za mocno zasłania jej piękne, zielone oczy. O wszystkim trzeba
pamiętać, a tak tego nie lubi. Wolałaby, jak w filmach, cisnąć kapelusz na
szerokie łoże, buty rozrzucić po pokoju, futro na poręcz krzesła, wszystko
niedbale i w artystycznym nieładzie. Niestety. Nie ma służby. Trzeba samemu
zadbać o wszystko. Mogłaby kogoś zatrudnić. Stać ją na to, ale obawia się
obcych, a koleżankom z urzędniczą pensją krępowała się proponować taką pomoc.
No i dobrze. Nie musi nikomu być wdzięczna.
To już pora. Teraz zadzwoni. Najpierw jednak
trzeba umyć ręce. Wszystko w mieście jest takie nieświeże. I nie ma na to
wpływu. Idzie do łazienki. Bardzo lubi to miejsce. Dużo światła, lustra,
marmury, porcelana…Oj wydała fortunę, ale nie żałuje. Prawdziwa kobieta musi
posiadać elegancką łazienkę i dobre kosmetyki. U niej takie stoją na półeczce.
Nie wszystkie przywiozła osobiście z Francji, ale odwiedza markowe sklepy i
kupuje to, co niekoniecznie najmodniejsze i najdroższe, ale to, co dodaje jej
kobiecości. Cieszy się, kiedy pracownicy po zapachu poznają jej obecność w
firmie. Rozkosznie pieni się pachnące mydło, bez problemu zsuwa się ukochany
pierścionek…Czas na telefon. Może jednak przedtem zaparzy sobie ulubionej kawy?
Nie ma to jak filiżanka smakowitego, aromatycznego napoju. Uwielbia kawę. Pije
ją od bardzo dawna. Zawsze bez cukru. I wciąż nie rozumie, jak można słodzić
coś tak pysznego, jak można łamać smak natury. Widocznie można. Ekspres
zasyczał przeraźliwie. Zapachniało. Ciepło aromatu unoszącego się po całym
pokoju ogrzewało jej wciąż jeszcze zimne dłonie. Pora zadzwonić. Podejdzie do aparatu, wybierze żądany numer
i…Tak, teraz jest najlepsza pora: fotel,
kawa, już cieplejsze dłonie, tylko wystukać numer. Przysunęła się blisko
hebanowego stolika i postawiła filiżankę obok telefonu. Teraz nadszedł ten
moment. Czegoś jej jednak brakowało do klimatu rozmowy. Przez moment nie
wiedziała zupełnie, co jej przeszkadza się skupić, ale po chwili wszystko było
zupełnie oczywiste. Trzeba włączyć
muzykę. Dobrą muzykę i zaraz chwyci za słuchawkę. Melodia relaksacyjna będzie
chyba najlepsza. Ale która? Ma tyle płyt, że zupełnie straciła orientację,
co może wytworzyć oczekiwany klimat.
Ostatecznie, po wnikliwych
poszukiwaniach, włączyła instrumentalne wersje znanych ballad jazzowych.
Wyciszyła fonię. Oparła się o wysoki
podgłówek fotela i popatrzyła na aparat. Stał niewzruszony tam, gdzie zawsze, i
czekał na gest, na jeden ruch, dotyk, by mógł poczuć się potrzebny. Wystarczy
tylko wyciągnąć rękę i wybrać pożądany numer. Nic prostszego. Naprawdę nic.
Zatem podniesie rękę i wszystko pójdzie jak z płatka. Tyle razy wybierała ten
numer, że nie może być żadnych problemów. Tyle razy…A gdyby tak małego koniaczku? Dziś już na pewno, zwłaszcza po takim
telefonie, nie usiądzie za kierownicę. Uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem
zwycięzcy i podeszła do barku, z którego prawie nie ubywało. Piła mało. Zawsze
z okazji, a że wielu miało wobec niej jakieś niepisane długi wdzięczności,
trunków przybywało. Znali ją. Wiedzieli, że z byle butelczyną to nie do niej.
Pomagała. Nie wszystkim. Nie prosiła o zapłatę. To, co dla innych było wielkim,
często niewykonalnym wysiłkiem w sferze intelektu, dla niej (gdy miała czas
oczywiście) było drobnostką.
Butelki prężyły się wyniośle.
Aromatyczne trunki wirowały jej przed oczami niczym powabne feromony. Wybrała
stocka. Nalała solidną dawkę do dużego, pękatego kielicha. Butelkę odstawiła.
Zamknęła ją w barku i wróciła do miejsca, gdzie od dwóch godzin czekał na nią
telefon. Zadzwoni. Koniak pomoże. Zaraz. Za chwilę. Już. Teraz podniesie
słuchawkę. Popiła łyk i drugi, i jeszcze jeden. Przyjemne ciepło napełniło jej
małe usta. Panoszyło się subtelnie po dziąsłach i języku. Tak. To jest ten smak. Nie rozumiała, jak można pić byle co, byle
gdzie i z byle kim. Nigdy tego nie zrozumie, jak picia kawy z cukrem. Nie
popiera tez picia w samotności, ale taki trunek, jak ten, można pić samemu.
Przecież nie upije się. Nigdy dotąd nie była pijana. Owszem, zaszumiało jej nie
raz i to solidnie, ma się rozumieć w dobrym towarzystwie, ale nie miewała
zaników pamięci, co najwyżej pozwalała sobie na „in vino veritas”. To wszystko.
Nie zawsze się niektórym to podobało, ale nie raz nie było innej możliwości,
aby komuś powiedzieć, co się naprawdę myśli.
Jednak duży koniak wystarczy na to, by
wystukać ten numer. Jeszcze łyczek, jeszcze jeden. Ostatnia kropla, ogrzana już
ciepłymi dłońmi z trudem spływała do jej rozochoconych ust. Duży koniak – za
mały, by zaszumieć w jej mocnej głowie od lat takimi trunkami hartowanej.
Odstawia puste szkło. Nie wypije dziś więcej. Na pewno nie. Nie o to zresztą
chodzi. Samotne saczenie drugiej lampki musiałoby ja zaniepokoić, a poza tym
nigdy nie załatwiałaby żadnej ważnej sprawy, tym bardziej pilnego telefonu, pod
wpływem. Nie ona. Ona nie. Teraz nadszedł ten moment.
Tylko, co powie, co ona mu powie. No
co? Już się nie ociąga. Już jest zdecydowana. Kładzie rękę na słuchawce. Jest
blisko, tak blisko, że tylko podnieś ją i wystukać tak dobrze znane cyferki.
Reka staje się potwornie ciężka. Nie może udźwignąć tej przeklętej słuchawki.
Drży. Podnosi się i bezwładnie opada całym ciężarem na lico aparatu. Co si dzieje? Co z moja ręką? Nie do wiary,
że można tak nagle stracić władanie w ręce. Coś jest nie tak. Tylko co? Nie
wie nic oprócz tego, że MUSI dziś zadzwonić. Jeszcze raz się mobilizuje,
gwałtownie poprawia słuchawkę i kurczowo trzyma, przykładając ją do ucha.
Słyszy dźwięk. Teraz pora na numer. Już żadna siła jej nie odłoży. Żadna.
Zaczyna wybierać numer. Pierwsze cyfry są już gotowe, ale w tym momencie
słuchawka wypadła jej z dłoni. Zwisa poza aparatem. Wciąż słychać zapraszający
do telefonowania dźwięk.
Co mu powie? No co? Jak wytłumaczy to
wielkie milczenie? Jak mu to wynagrodzi? Zrobi wszystko. Absolutnie wszystko,
co tylko on zechce. Ale jak mu powiedzieć, że jest gotowa na każdy układ, że
wraca już na stałe, że wszystko przemyślała, że nie odejdzie nigdy już.
Dlaczego nie ma siły zadzwonić, czemu zwleka z tym od kilku godzin? Czemu
wszystko staje się w tym czasie ważniejsze – buty, kapelusz, koniak, muzyka –
niż to, że przecież on i tylko on. Czego się obawia? On zawsze czekał na jej
znak, więc o co chodzi? Spojrzała na
antyczny zegar. Minęła dwudziesta. O tej porze zawsze jest w domu i ucieszy
się, jak zwykle. To prawda, że tym razem jej milczenie było dłuższe niż
poprzednie, jej interesy, jej sprawy były ważniejsze, no ale ona jest na TAKIM
stanowisku i zarabia TAKIE pieniądze, że ma usprawiedliwienie. Kolejne, to
fakt, ale on musi ją zrozumieć, przyjąć jak zawsze. Nigdy chyba dotąd nie
potrzebowała go tak usilnie. Ponadto on czeka. On tam jest. Jak zawsze, jak
wtedy.
Ręka stała się lżejsza. Bez
większego wysiłku wybrała siedmiocyfrowy, tak bardzo bliski, tak bardzo znany
numer. Słuchawka spokojnie przylgnęła do ucha. Przerywany dźwięk zwiastował
łączenie. Nie. Teraz już tej słuchawki nie odłoży żadna moc. Za chwilę usłyszy
znajomy, ciepły głos, umówi się i znowu będą razem. Teraz już na pewno. Na
zawsze. Już słyszy…
- Nie ma takiego numeru, nie ma
takiego numeru, nie ma takiego…
- A właśnie, że jest! – krzyczała na
całe gardło. – Jest! Jest! Jest! – wołała jeszcze głośniej.
- Nie ma…- powtarzała bez końca
zwisająca słuchawka.
Pierwsza nagroda (rejs
luksusowym statkiem – hotelem po Nilu i zwiedzanie Egiptu) w Ogólnopolskim
Konkursie Literackim „Życie zaczyna się po czterdziestce”
Wiesława Barbara Jendrzejewska
wiersze wybrane z tomiku "Studium dłoni"
wiersze wybrane z tomiku "Studium dłoni"
Pragnienia
Ja to bym chciała latać
unosić pióra jak słowa
i cieszyć się wolną chwilą
utkaną koronkową lekkością
zawirować nad myślą bym chciała
by poczynić ją otwartą i jasną
w świecie tysiąca poetów i kilku wierszy
jazzu upragnionego jak wody
i tak dumać bym chciała
w dowolnej porze życia krótkiego
nad przemijania prawdą
co niesie i wyzwala
i latać i wirować i dumać
zatrzymać chwilę zawracać okręty
ocalać zamki ujarzmiać dzikie konie
porywać do bezdechu
My
Nie umieliśmy domknąć myśli
unosiły się
ponad szczyty słów
i panoszyły wyniośle
po wschodach i zachodach
aż do podnóża
utraty
zaciskaliśmy słowa
gubiąc oddechy
a ziemia wciąż była czarna
jak sen
jak zagubienie
w myślach naszych
w szeptach słów
niedokończonych
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń