Małgorzata Mówińska Zyśk - artystka muzyk, kompozytorka, poetka, malarka
Waldemar Zyśk - artysta malarz, instruktor plastyki, pedagog
, animator kultury
Małgorzata Mówińska - Zyśk
urodzona w Bydgoszczy. Z wykształcenia skrzypaczka. Studia muzyczne w klasie
skrzypiec odbyła i ukończyła z wynikiem bardzo dobrym w Gdańskiej Akademii
Muzycznej. Przez 4 lata koncertmistrzowała w Cappelli Gedanensis. Przez 22 lata
pracowała w Filharmonii Pomorskiej jako muzyk kameralista grając w Orkiestrze Kameralnej zwanej „Capella
Bydgostiensis”. Nadal koncertuje i komponuje. Od ponad 40 lat pisze wiersze. Od
czterech lat zaczęła malować. W 2007 roku debiutuje poetycko w „Bydgoskim Informatorze
Kulturalnym”. W 2011 roku ukazał się jej pierwszy tomik „Z zamyśleń”, w 2012
roku drugi tomik pt.: „Dopóki” a w 2013
roku pojawia się tomik fraszek pod tytułem: „Fraszka w kieszeni”. W tym samym
roku wychodzi również spod pióra Małgorzaty debiut prozatorski pt.: „Zapiski
Dąbkowe”. W 2014 roku wspólnie z mężem Waldemarem Janem Zyśkiem wydają album
plastyczno-poetycki dedykowany Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II pt.: „W
bydgoskim atelier”.
W przygotowaniu już
czeka na wydanie kilka zupełnie nowych tomików wierszy oraz haiku
Waldemar Jan Zyśk urodzony w
Olsztynie. Od 1973 roku pięć lat spędził w Lublinie ucząc się w tamtejszym
Liceum Plastycznym. Po powrocie do rodzinnego miasta pracuje w Muzeum Warmii i
Mazur w Dziale Sztuki Współczesnej. Od 1980 roku studiuje malarstwo na
Wydziale Malarstwa i Grafiki w Gdańsku. W
1986 roku uzyskuje dyplom w Pracowni prof. Kiejstuta Bereźnickiego.
W tym samym
roku w marcu wraz z żoną, dwojgiem dzieci (synami: Piotrem i Janem) przybywa do
Bydgoszczy. Od tamtego czasu pracuje twórczo jako artysta plastyk tworząc
kulturę Regionu. Z chwilą reaktywowania Związku Polskich Artystów Plastyków
wstępuje i aktywnie działa przez całe dwie kadencje w Zarządzie Okręgu
Bydgoskiego ZPAP. Specjalizuje się w trudnej sztuce portretowej i sakralnej. Maluje
także obrazy realistyczno-symboliczne. Z wielką chęcią, pasją dla relaksu, maluje
pejzaże, niezliczone, już głównie „polskie”. Równolegle jako plastyk -
pracownik Miejskiego Ośrodka Kultury oraz jako przewodniczący Komisji Kultury,
Sztuki i Edukacji w Radzie Osiedla Jachcice prowadzi działalność popularyzatorską
i animatorską na polu kultury i sztuki plastycznej. Od ponad dwudziestu lat prowadzi również działalnośc pedagogiczną.
Za wybitne osiągnięcia edukacyjno - pedagogiczne
otrzymał w 2008 r. nagrodę Prezydenta Miasta Bydgoszczy. Jest laureatem kilku
nagród, wyróżnień oraz medali artystycznych. Jest zwolennikiem tworzenia „na
żywo” zarówno w plenerze przy realizacji pejzaży jak również wykonując portrety
ludzi. Cenny jest zbiór portretów artystów muzyków, dyrygentów, aktorów stworzony
podczas kreowania przez nich rzeczywistości Sztuki. Nie stroni także od elementów
satyrycznych. Dlatego też chętnie z pozytywnym nastawieniem i „z humorem” realizuje
ilustracje satyryczne. Szczególnym tego przejawem są: liczne karykatury oraz
maski. Rzeźbiarstwo było jego pierwszą miłością artystyczną. Z wielką sympatią
wspomina współpracę z poetą, pisarzem, człowiekiem obdarzonym wielkim poczuciem
humoru, Zdzisławem Prussem oraz śpiewającymi aktorami i muzykami podczas
realizacji 3 przedstawień autorskich zwanymi „SZOPKAMI BYDGOSKIMI” (w 1997,
2013 oraz 2014 roku).
Prace Pana Waldemara znajdują się zarówno w instytucjach krajowych
jak też w licznych kolekcjach prywatnych na całym świecie. O kilkunastu lat
umożliwia innym pracować twórczo na licznych plenerach malarskich. Uczy nie
tylko dzieci i młodzież ale również i dorosłych prowadząc na zaproszenie
instytucji oraz różnych fundacji otwarte warsztaty plastyczne a jeszcze
chętniej warsztaty plenerowe, w wielu urokliwych zakątkach naszego województwa, pełniąc rolę tzw. komisarza artystycznego.
„MOKRADŁA” powstały podczas ogólnopolskiego pleneru w
Aleksandrowie Kujawskim
To jeden z obrazów,
których powstało wiele podczas licznych plenerów malarskich nad morzem
„Bałtyckim”. Malarz urodzony w mieście otoczonym pięcioma jeziorami uwielbia
malować zarówno rzeki, wodospady, jeziora jak również niezwykle różnobarwne i
dzikie morze !!!
„SJESTA
PAGANINIEGO” to jeden z obrazów Pana Waldemara
ukazujących syntezę sztuk ...
O MIŁOŚCI WZAJEMNEJ
Ona o Waldemarze: w poezji:
Nie dla mnie
Może
to przyjemnie rozkochać mężczyznę
i
przeżyć parę dni szaleństwa…
Może
to sztuka – zauroczyć, owinąć wokół palca…
lub
stworzyć kolekcję miłosnych przygód?
Nie
dla mnie.
Co
roku kocham bardziej…
tego
samego
już
po raz trzydziesty…
Kiedy jesteś
Kiedy
jesteś daleko,
lubię
cię najbardziej.
Twój
obraz, otulony tęsknotą
snuję
w wyobraźni,
wyidealizowany,
obdarty
z wad.
Masz
30 lat mniej
ciemne
włosy i jasne spojrzenie.
Trzymamy
się za ręce i idziemy
brzegiem
morza
Gdy
przyjedziesz, polubię na nowo
twoje
siwe włosy
i
uświadomię sobie,
że
dotyk rąk jest przecież ten sam
i
ciepły oddech na mojej szyi,
a
uśmiech po latach jeszcze bardziej
słoneczny.
Do W.
Mówiłam
Ci już dzisiaj że Cię lubię?
Czy
przeglądałam się w Twoich oczach
jak
w lustrze
by
zobaczyć cząstkę siebie
Idziemy
wspólną drogą
podtrzymując
się przy upadkach
i
marzymy
by
u kresu rozpłynąć się
razem
jak
dwa płomyki zgaszone wiatrem…
W prozie życia:
Poznaliśmy się z
Waldkiem w Gdańsku podczas studiów, mieszkając w akademiku
muzyczno-plastycznym, który mieścił się w urokliwym Domu Angielskim na Starym Mieście.
Szybko zapałaliśmy do siebie uczuciem i zdecydowaliśmy się na ślub. Szybko też przyszła
do nas proza życia. Jeszcze podczas mieszkania w akademiku urodziło się nam dwóch
synów, trzeba było zarabiać na życie. Po studiach muzycznych podjęłam pracę w kameralnym Zespole Muzyki Dawnej dziś
znanym jako Cappella Gedanensis, w którym przez całe 4 lata pełniłam funkcję
koncertmistrza.
Mąż wówczas zarabiał sprzedawaniem obrazów (co nie było łatwe
ponieważ trwał stan wojenny) między
innymi w Galerii ZPAP (za pozwoleniem samego rektora uczelni) oraz wykonywaniem
na zamówienie exlibrisów (co dobrze pamiętam ponieważ własnoręcznie pomagałam).
Po ukończeniu studiów artystycznych czyli po obronie dyplomu przez Waldka, wróciliśmy
prawie od razu do mojego rodzinnego miasta Bydgoszczy (chociaż nie było to
takie pewne, ponieważ od jakiegoś czasu szukaliśmy prawie z sukcesem swojego
gniazda w kilku miastach). Po pomyślnie zdanym egzaminie na etat muzyka
kameralisty w Filharmonii Pomorskiej podjęłam tu pracę a dzięki zrozumieniu i uprzejmości
dyrekcji FP (głównie dyr. Andrzejowi Szwalbemu człowiekowi o mądrym i gołębim
sercu) otrzymałam przydział na mieszkanie w Nowym Fordonie. Nie było to również
takie proste, ponieważ trzeba było wpłacić sporo „wstępnego” a kieszenie nasze były
prawie puste.
Jednak los sprzyjał i dzięki ciężkiej naszej pracy udało się nam
zrealizować marzenie o swoim rodzinnym gniazdku. Wkrótce też, bo w 1987 roku przyszedł
na świat nasz trzeci syn Antoni. Wspólnie z mężem wykonywaliśmy obowiązki
domowe łącznie z wychowywaniem dzieci (dzielenie się wieloma obowiązkami trwa zresztą
do dnia dzisiejszego) i dlatego też mogłam
realizować moje dość liczne i trudne plany koncertowe (głównie jako pierwszy
skrzypek) w Cappelli Bydgostiensis. Było ich niemało. Zjechaliśmy prawie całą
Europę, z koncertami byliśmy za Atlantykiem w Chicago a nawet w niezwykle
gościnnej Korei Południowej (podróż tą o mało nie przypłaciłam życiem).
Od
siedmiu już lat jestem z powodu choroby na rencie, ale nie zrezygnowałam z
działalności artystycznej a nawet pomnożyłam zakres swojej muzycznej twórczości.
Kiedy myślę o Waldku to: wiem, że mogę na niego zawsze liczyć, gdy jest - wszystko ma swoje miejsce, nawet gdyby tak nie było, świeci słońce - mimo, że za oknem pada deszcz, nadchodzi wiosna - choć spoglądam przez okno i widzę, że dziś napadało dużo śniegu i będzie sporo pracy przy odgarnianiu...,jest niezastąpiony...,jedyny...
Kiedy myślę o Waldku to: wiem, że mogę na niego zawsze liczyć, gdy jest - wszystko ma swoje miejsce, nawet gdyby tak nie było, świeci słońce - mimo, że za oknem pada deszcz, nadchodzi wiosna - choć spoglądam przez okno i widzę, że dziś napadało dużo śniegu i będzie sporo pracy przy odgarnianiu...,jest niezastąpiony...,jedyny...
On o Małgorzacie: w sztuce portretowej
Pozująca w Domu
„Anielskim” Małgorzata oraz malarz podczas sesji portretowej słuchający utwór
„OGNISTY PTAK” (skomponowany przez Igora Strawińskiego) stały się narodzinami
kolejnego obrazu w ulubionym nurcie surrealistycznym choć nie pozbawionego
symbolicznych „malarskich didaskaliów”. Za oknem widok na dachy kamienic
okalających Długi Targ w Gdańsku. Widok ten ubarwiały i często budziły żaków i gdańszczan
na ogół rybitwy i gołębie.
Portrety żony
Małgorzaty choć rzadko pokazywane na wystawach „zyśkiwały” sympatię zarówno
odbiorców jak też krytyków sztuki.
Zresztą warto samemu sprawdzić czy są prawdziwe...
Jeszcze portret
lekko chorej Małgorzaty po podaniu „mleka z miodem”
„Monochromatyczne”
ujęcia portretowe Gosi szczególnie lubię ponieważ są zrealizowane z
wykorzystaniem bardzo skromnych środków plastycznego wyrazu, co w pełni oddaje
charakter „refleksyjnej a może także nieco melancholijnej modelki” -
CAŁA MAŁGORZTA !!!
To „akwarelowe przedstawienie”
Gosi znalazło się na okładce pierwszego tomiku jej wierszy pt.: „Z ZAMYŚLEŃ” wydanego w 2011 roku przez Instytut Wydawniczy ”Świadectwo”
Bez retuszu:
...Gosia jest dla mnie mistrzynią we
wszystkim co można określić w słowach: „gigant ducha”. Żeby to zrozumieć
wystarczy poznać ją jaka jest wobec wszystkich, sama będąc w potrzebie ! Zawsze
słowna, uparta w dążeniu do realizacji, słusznych, zamierzeń (niekoniecznie
swoich). Dość szybko pojęliśmy, że bez Boga, czyli wartości zawartych w
Ewangelii oraz ustępstw w chwili zmęczenia życiem, trudno ocalić miłość. Dzięki
temu być może z Gosią często rozumiemy się bez słów. Zresztą ona sama dobrze to
ujęła w swoim wierszu: „ludzie są bliscy sobie nie wtedy, gdy im się dobrze
rozmawia, lecz gdy razem milczą...” Gosia posiada coś... jakby wewnętrzne oczy
wyczulone na ból, krzywdę, potrzeby. Broniła nieraz innych, nawet narażając się
na razy tzw. „moralnych ślepców” oraz równie często brak wdzięczności nawet od samych
bronionych ! ... cieszę się, że Ona jest taka jaka jest:
kocha każdy przejaw prawdziwej Sztuki, kocha naturę zwyczajną (niekoniecznie z
katalogu cudów natury), w którą potrafi się niejako wtopić, zespolić z nią,
czerpać jej subtelną urodę całymi garściami.
Co do wad... dla
mnie są one jak zmarszczenie czoła, choć czasem więcej niż bryza na jeziorze. Nawet
jako „niedzielny żeglarz amator” wiem, że lepiej jest mieć do dyspozycji
większy wiatr aby lepiej móc żeglować. Teraz zbliżając się do jesieni życia kiedy
już oddamy siebie, swoje siły bez reszty innym, wolimy (obydwoje) nawet zupełną
flautę. Nauczyliśmy się siebie. Ale ... czy życie bez wad jest niemożliwe ?. Może
taki ideał osiągniemy, ale już w innym życiu, w innym wymiarze! Staramy się w
życiu nie tyle widzieć przeszkody ile szukać drogi dojścia do celu.
Plenerowe ścieżki
prowadzą niekiedy w nieznane są nawet kręte ale spostrzegawczy obserwator
zauważy wiele inspirujących motywów, zachwycające zjawiska, struktury,
kontrasty jak w życiu
Kilka przykładów pejzaży
w których widać relację artysty malarza do natury. Ostatni pejzaż górski z
wodospadem w roli głównej jest raczej wyjątkiem w twórczości Waldemara Zyśka.
Inspiracją stał się krajobraz zza oceanu: wodospad „YOSEMITE” (na rzece o tej
samej nazwie).
Urokliwe wodospady
są żywym symbolem „wartkości ludzkiego życia”.
Karkonoski „KAMIEŃCZYK” opływa jakby znosi dzielnie belkę...
Zobaczona w
Zakopanem dorożka stała się „zaczarowaną” w obrazie z rzeką Motławą w tle (Gdańsk).
Obraz powstał już w Bydgoszczy. Po latach
dorożka pojawiła się też przed FP !
O MIŁOŚCI DO SZTUK WIELU
Małgosia
· Od
szóstego roku życia grasz na skrzypcach a od czternastego piszesz wiersze, od
niedawna również malujesz. Który z tych licznych talentów gra w Twoim życiu
„pierwsze skrzypce”?
Jak wskazuje sama
nazwa - „pierwsze skrzypce” grają skrzypce i są nieco zazdrosne. By
utrzymać się w formie trzeba codziennie ćwiczyć, więc poświęcam na to najwięcej
czasu. Ale na szczęście mam ku temu mobilizację, ponieważ zaproszeń
do grania nie brakuje. Występuję na różnych imprezach kulturalnych. Są to wernisaże,
spotkania literackie oraz inne okolicznościowe imprezy takie jak święta,
imieniny, spotkania towarzyskie. Od kiedy zdecydowałam się za namową męża oraz kochanej, nieżyjącej już Uli Zielińskiej ujawnić się ze swoimi wierszami, mój świat zaczął stawać się pełniejszy. Kilka lat temu zaczęłam realizować swoje najskrytsze jak dotąd marzenie, czyli maluję, przygotowując się do przeniesienia na płótno swoich kolorowych, symbolicznych snów jakie miewałam w nadmiarze, w dzieciństwie, oraz pierwszej młodości.Teksty poetyckie i prozę piszę głównie wtedy
kiedy mam natchnienie (najczęściej późnym wieczorem), a obrazy... maluję
przeważnie... jak mąż nie widzi (chyba po to, aby się i jego nie stresować).
·
Komponujesz
również małe formy muzyczne, grywasz koncerty. Dla kogo i jaką muzykę gra teraz
„Twoja Orkiestra”?
Owszem jest ona w
pełni moja, choć chcąc ją „zaszufladkować” to należałoby ją określić, że jest
muzyką stylistycznie dość eklektyczną. Trochę w niej jazzu, bluesu, melodii muzyki filmowej i musicalowej, trochę romantyzmu,
a przede wszystkim, choć się oto zbytnio nie staram, wypracowuję powoli styl osobisty.
Jest w nim moja wolność i nieograniczenie. Zaczęłam grać inne gatunki muzyczne, które lubię a na które podczas aktywności zawodowej nie starczało ani czasu, ani sił. Cieszy mnie to , że nie stoi nade mną
dyrygent i nie mówi mi co i w jaki sposób mam grać. Dla kogo gram ? Przede
wszystkim gram dla ludzi, choć również i dla siebie. Lubię dzielić się radością
grania a ostatnio nawet coraz częściej improwizuję „na żywo”.
Spotkanie w bibliotece w Gdańsku w Saloniku Secesyjnym w Centrum Kultury w Bydgoszczy
Koncert podczas
spotkania artystycznego w inowrocławskiej bibliotece
·
Jakich
poetów wiersze czytasz najchętniej? , czy mają oni wpływ na Twoje dokonania
poetyckie, czy też szukasz swojej własnej drogi?
To zależy od
nastroju. Lubię wieczorem wyciągnąć jakiś tomik zadedykowany mi przez znajomego
poetę i poprzez czytanie jego wierszy jakby spotykam się z nim. Jeżeli chodzi o
moją twórczość, to nie dostrzegam wpływów, to może tylko uchwycić wnikliwy czytelnik.
Niedawno na warsztatach poetyckich prowadząca je Jolanta Baziak określiła moją
poezję jako głębia w prostocie. I chyba... nie, właśnie o TO mi chodziło.
·
Co
roku jeździsz do Dąbku, ośrodka rehabilitacyjnego dla chorych na SM. Swoje
wspomnienia i refleksje spisałaś w „Zapiskach Dąbkowych” (2013 r.). Czyta się
je jednym tchem, aż szkoda, że tak krótko. Pod jakie „strzechy” chciałabyś,
żeby trafiła ta książka? Aż prosi się, by pisać więcej, czy nie myślałaś, by prozę
też włączyć do swojej twórczości?
Początkowo były to luźne notatki, „prawie”
w formie nie codziennika, ale wraz z następującymi różnorodnymi zdarzeniami w
Ośrodku zwiększała się również ilość moich refleksji, ciekawych wątków... zaczął
rozwijać się w jakąś interesującą całość. Przyjaciele doradzili mi abym „nieco oszlifowała”
go i wydała. Tak też się stało. Książka została bardzo dobrze przyjęta zarówno
przez chorych jak też przez zdrowych. Właściwie się nie dziwię przecież zdrowie
jest stanem przejściowym. Czekam, co mi przyniesie dalej życie. Jakie zdarzenia
będą dla mnie inspiracją ?
Przy okazji muszę powiedzieć, że rady
zawarte w „Zapiskach Dąbkowych” realizuję na co dzień i jestem żywym przykładem
na to, że przez rehabilitację wielowymiarową można funkcjonować w życiu prawie
jak człowiek zdrowy. Dla mnie aktywność artystyczna i kulturalna jest sposobem
na walkę z chorobą. Można rzec, że „dzięki” chorobie rozwinęłam się i poznałam
mnóstwo fantastycznych ludzi. Myślę, że nie zatrzymam się i będę realizować
jeszcze wiele planów.
Dar
Tak wiele dałeś mi Panie
talenty
rodzinę
przyjaciół
dobra materialne
w końcu dałeś mi…chorobę
i kto wie
może to był Twój
największy dar…
Małgorzata podczas wrześniowego pleneru w Słajszewie maluje „RANNEGO ANIOŁA” 2012 r.
Plon arteterapeutycznej twórczości Małgorzaty w Ośrodku Rehabilitacyjnym (Dąbek w 2013 r.)
Warsztat malarski Gosi w ośrodkowym pokoju (Dąbek 2013 r.)
„PRZEŚWIT” obraz w
pełni ukazujący ideę „rehabilitacji wielowymiarowej” (Dąbek 2013 r.)
Waldemar
·
Malarstwo
i wszystko co z nim związane to twój
sposób na życie.
Kiedy dorastałem w
rodzinnym Olsztynie moją pasją było rzeźbienie: w glinie, w korze a nawet w
mydle... Będąc w liceum najpierw intensywnie zająłem się rysunkiem a
dopiero bodajże w trzeciej klasie
zacząłem się pasjonować malarstwem (wówczas byłem daleko od domu, ponad 400 km,
w Lublinie). Każdy kto świadomie dąży aby jego sztuka miała zadowalający
poziom wie, ile to kosztuje wysiłku, wiele lat wytrwałych ćwiczeń. Jednak to
był początek zmagań. Przede mną jak się okazało długa droga. Zarówno praca w
Dziale Sztuki Współczesnej olsztyńskiego Muzeum Warmii i Mazur gdzie również poznałem
warsztat malarski od strony pracy
konserwatorskiej jak też ponad pięć lat wszechstronnych studiów artystycznych
(władze uczelni uważły i słusznie, że malarz by się utrzymać powinien potrafić
w plastyce, niemal, wszystko. Bardzo mi to pomaga w prowadzeniu zajęć z
młodymi). Ba! nawet po narysowaniu kilku tysięcy portretów i spędzeniu
niezliczonych godzin w plenerze, malując pejzaże, nie jestem pozbawiony trudu
aby zaczarować farbę by nią prawie przestała być.
·
Czy
bycie profesjonalnym artystą malarzem, zarabiającym sztuką, to łatwy chleb ?
Nie wchodząc w szczegóły różnych
uwarunkowań i niemal zupełnego braku mecenatu... w dzisiejszej dobie dla większości
prawdziwych artystów utrzymanie rodziny działalnością kulturotwórczą graniczy z
cudem, ponieważ sztuka wyższa staje się, dla (przepraszam) drobnych ciułaczy,, niepotrzebnym luksusem a, dla większości artykułem niemal ostatniej potrzeby. Już
od wielu lat „na chleb” zarabiam prowadząc działania edukacyjne. Jednak
podobnie jak żona dbam o zachowanie, a nawet rozwijanie, swojego warsztatu
artystycznego. Co można zobaczyć. Według mnie nauczyciel - MISTRZ powinien
utrzymywać się w dobrej „artystycznej” formie.
·
W
jakich stylach i technikach malujesz najczęściej i czy bierzesz pod uwagę gusty
odbiorców, czy też swoje własne?
Ci którzy do mnie docierają z opinią o mojej
twórczości twierdzą, że moje obrazy,
rysunki, grafiki potrafią rozpoznać zauważając takie cechy jak: rzetelność,
dbałość o detale, nastrój, zestawienia kolorystyczne... Dla mnie dobór
techniki, stylu czy też konwencji, w której zrealizuję dane dzieło (zlecenie)
jest przeze mnie zdeterminowany głównymi zasadami, aby forma plastyczna
pomagała wyrazić zarówno treść jak też ideę realizowanego dzieła. Znaczy to, że
ciągle stawiam sobie wyzwania, chociaż nie jestem typem artysty eksperymentatora.
Przed laty malowałem obrazy głównie w technice „olej na płótnie”. Obecnie coraz
częściej sięgam po różne techniki. Maluję zarówno farbami akrylowymi jak też olejnymi, którymi najczęściej kończę obrazy nakładając ostatnie „aranżacyjne” i utrwalające
warstwy. Może najrzadziej maluję farbami wodnymi np. akwarelowymi może... głównie
z powodu niedoceniania tej szlachetnej i trudnej techniki przez większość odbiorców
sztuki. Co zaś się tyczy brania pod uwagę gustu odbiorców, to pierwszym z nich,
zawsze jestem ja sam.
Jednak oczywiście, że liczę się z potrzebami zamawiającego, przecież jak ktoś wie co chce kupić! Jednak często rezygnuję ze sprzedaży dzieła z powodu sentymentu lub zbyt niskiej ceny. Jeżeli ktoś przeznacza uparcie śmieszną kwotę to niech kupi sobie reprodukcję – taczkę ! Nie będę mu proponował mercedesa. Choć szkoda, że coraz częściej, nawet, ludzie wykształceni zadowalają się „bublami” sporządzonymi, byle jak, na „płótnie ceratowym” rodem „made in China”. Nie znaczy to bynajmniej, że naród chiński nie tworzy wspaniałej sztuki podziwianej przez świat. Według mnie obraz musi mieć duszę, musi żyć – swoim życiem! Na koniec wypowiedzi na ten temat powtórzę za słynnym francuskim malarzem Eugene Delacrois, który mawiał że: „ Obraz powinien być świętem dla oka ”
Jednak oczywiście, że liczę się z potrzebami zamawiającego, przecież jak ktoś wie co chce kupić! Jednak często rezygnuję ze sprzedaży dzieła z powodu sentymentu lub zbyt niskiej ceny. Jeżeli ktoś przeznacza uparcie śmieszną kwotę to niech kupi sobie reprodukcję – taczkę ! Nie będę mu proponował mercedesa. Choć szkoda, że coraz częściej, nawet, ludzie wykształceni zadowalają się „bublami” sporządzonymi, byle jak, na „płótnie ceratowym” rodem „made in China”. Nie znaczy to bynajmniej, że naród chiński nie tworzy wspaniałej sztuki podziwianej przez świat. Według mnie obraz musi mieć duszę, musi żyć – swoim życiem! Na koniec wypowiedzi na ten temat powtórzę za słynnym francuskim malarzem Eugene Delacrois, który mawiał że: „ Obraz powinien być świętem dla oka ”
- Gdybyś policzył swoje obrazy, wystawy, konkursy, galerie, to ile by tego wyszło? Czy coś jeszcze byś chciał dodać?
Cały czas mogę się spodziewać, że namaluję
dzieło życia. Chociaż aż tak mi na tym nie zależy. Podobnie ma się sprawa z
moim uczestniczeniem w działalności wystawienniczej. Chociaż indywidualnych
wystaw naliczyłbym ponad 50, zbiorowych, co najmniej trzy razy więcej to jednak wystawiam obecnie, tylko na wyraźną
prośbę, oraz po to, by dzielić się pewnymi wartościami z innymi. Coraz mniej
mam na to czasu i ochoty. Często nawet nie uczestniczę w wernisażach, zwłaszcza
wystaw zbiorowych. Prac nigdy nie liczyłem, ale cieszę się, że już nawet ich
nie ogarniam pamięcią. Ze zdziwieniem a czasem z zadowoleniem oglądam kiedyś
wykonany obraz. Przecież nie wezmę ich na „tamten świat”.
Czy coś jeszcze chciałbym dodać? Oczywiście. Mam apetyt na życie, wiosnę, lato, kwitnące jabłonie, czyste spojrzenia dobrych ludzi ! Mam też nadzieję, że w każdym nawet najmniejszym obrazie a nawet szkicu będzie piękniejszy: ślad pasji, pozytywna energia wypływająca głównie z łaski, daru danego od Boga. Być może... liczę, że uda mi się zaspokoić mój apetyt na naturalny portret. Aby tak jak kiedyś, pisałem we wstępie do wystawy portretów pt. „PORTRETY NIEBA”, by w każdym człowieku którego spotykam oraz którego mam zadanie „uwiecznić”, odnaleźć chociaż kawałek... NIEBA. Niebo przecież już jest albo powinno być w każdym z Nas, bez wyjątku ! Nie tylko czuję, ja to Wiem (jak pisze Gosia), że możliwe są cuda na ziemi również w sferze Sztuki. Ile razy „zatrzymał mi się czas” podczas słuchania genialnego utworu muzycznego. Zdarza się to także podczas prowadzonych przeze mnie zajęć, uczestnicy warsztatów znajdują się jakby nad ziemią. Są wówczas uduchowieni jak wybrańcy losu. Zapewne odnosi się to również do genialnych sportowców czy też naukowych odkrywców. Kiedy słyszę lub dostrzegam alikwoty ludzkiego geniuszu mam, już teraz, przeczucie, niesamowitej wprost, obecności i bliskości bożej wśród nas !
Czy coś jeszcze chciałbym dodać? Oczywiście. Mam apetyt na życie, wiosnę, lato, kwitnące jabłonie, czyste spojrzenia dobrych ludzi ! Mam też nadzieję, że w każdym nawet najmniejszym obrazie a nawet szkicu będzie piękniejszy: ślad pasji, pozytywna energia wypływająca głównie z łaski, daru danego od Boga. Być może... liczę, że uda mi się zaspokoić mój apetyt na naturalny portret. Aby tak jak kiedyś, pisałem we wstępie do wystawy portretów pt. „PORTRETY NIEBA”, by w każdym człowieku którego spotykam oraz którego mam zadanie „uwiecznić”, odnaleźć chociaż kawałek... NIEBA. Niebo przecież już jest albo powinno być w każdym z Nas, bez wyjątku ! Nie tylko czuję, ja to Wiem (jak pisze Gosia), że możliwe są cuda na ziemi również w sferze Sztuki. Ile razy „zatrzymał mi się czas” podczas słuchania genialnego utworu muzycznego. Zdarza się to także podczas prowadzonych przeze mnie zajęć, uczestnicy warsztatów znajdują się jakby nad ziemią. Są wówczas uduchowieni jak wybrańcy losu. Zapewne odnosi się to również do genialnych sportowców czy też naukowych odkrywców. Kiedy słyszę lub dostrzegam alikwoty ludzkiego geniuszu mam, już teraz, przeczucie, niesamowitej wprost, obecności i bliskości bożej wśród nas !
„PORTRET ANI” został namalowany niejako „zaocznie”
zawiera w przekonaniu artysty sporo NIEBA. Każde spotkanie z drugim człowiekiem
powinno być jakby wejrzeniem w zwierciadło,
w którym widać przedsionek Raju. Być może takież samo powinno być spotkanie
w relacji prawdziwego artysty malarza portrecisty z modelem. Wówczas Stwórca
tylko pożycza oczy i ręce!
·
Którzy
malarze i kierunki miały największy wpływ na twoją twórczość?
To pytanie jest dla
gawędziarza jak zachęta aby iść dookoła ziemi i z powrotem ..., gdyby padło
pytanie jaki kolor lubię, powiedziałbym wszystkie. Nieco podobnie rzecz się
ma również w odniesieniu do czerpania z twórczości,
zwłaszcza mistrzów, którzy mnie poprzedzają, (przez cały proces nabywania przeze mnie umiejętności,
czyli do dziś, mają na mnie ogromny wpływ). Powiem tak. Kiedy miałem ok. 18 lat
oddziaływała na mnie, jakby żywiej, sztuka nowoczesna: Picasso, Paul Klee, Van
Gogh, impresjoniści, surrealiści a nawet fowiści z Matissem na czele. Wkrótce
jednak, po maturze, pracując w Muzeum
miałem okazję dotknąć, „twarzą w twarz” i docenić genialność dzieł dawnych mistrzów. Zacząłem bardziej
podziwiać: Halsa, Brueghla, Remrandta, Boscha oraz wielu zwłaszcza
dziewiętnastowiecznych polskich mistrzów pędzla. Nawet trudno zliczyć ile
szczerych zachwytów, nie pozbawionych nawet zazdrości, przeżywałem odkrywając,
coraz to nowe, tajniki z przeogromnego spektrum środków jakim się posługiwali.
Pomimo zachwytu nad kunsztem warsztatu wielkich mistrzów, jestem jednak na wskroś współczesnym odbiorcą rzeczywistości. Tak więc do tej długiej sztafety pokoleń artystów malarzy, do mojej wrażliwości, znaleźli dostęp, liczni, przedstawiciele aktualnych nurtów łącznie z pop i op artem, hiperralizmem czy dawno przebrzmiałą abstrakcją. Wiem jednak, że antysztuka nawet z czołowymi jej przedstawicielami tworzącymi w duchu antyestetycznych prowokacji (które jak wszystko oczywiście z czasem stały się nudną pozbawioną zachwytów odbiorców rozprzestrzeniającą się brzydotą i nihilistyczną normą nie znajdą nigdy we mnie ani zwolennika ani naśladowcy. Albreht Durer w „Ekskursie Estetycznym”datowanym na 1525 rok pisał co następuje: „kto tworzy złe prace... powinien zapłacić karę, zostać osadzony w więzieniu oraz powinien być otoczony wzgardą”. Chociaż słowa te brzmią, nawet dziś zbyt, śmiało dają wiele do myślenia na temat odpowiedzialności jaką ponoszą także twórcy za skażenie piękna i gorszenie maluczkich.
Pomimo zachwytu nad kunsztem warsztatu wielkich mistrzów, jestem jednak na wskroś współczesnym odbiorcą rzeczywistości. Tak więc do tej długiej sztafety pokoleń artystów malarzy, do mojej wrażliwości, znaleźli dostęp, liczni, przedstawiciele aktualnych nurtów łącznie z pop i op artem, hiperralizmem czy dawno przebrzmiałą abstrakcją. Wiem jednak, że antysztuka nawet z czołowymi jej przedstawicielami tworzącymi w duchu antyestetycznych prowokacji (które jak wszystko oczywiście z czasem stały się nudną pozbawioną zachwytów odbiorców rozprzestrzeniającą się brzydotą i nihilistyczną normą nie znajdą nigdy we mnie ani zwolennika ani naśladowcy. Albreht Durer w „Ekskursie Estetycznym”datowanym na 1525 rok pisał co następuje: „kto tworzy złe prace... powinien zapłacić karę, zostać osadzony w więzieniu oraz powinien być otoczony wzgardą”. Chociaż słowa te brzmią, nawet dziś zbyt, śmiało dają wiele do myślenia na temat odpowiedzialności jaką ponoszą także twórcy za skażenie piękna i gorszenie maluczkich.
PIĘKNO i DOBRO choć różne ma imię jednak jest jedno wspólne ŹRÓDŁO w MIŁOŚCI.
·
Gdzie
na co dzień można oglądać, ewentualnie kupić Twoje prace?
Tak
jak już przed chwilą mówiłem, coraz rzadziej można zobaczyć moje obrazy. Maluję
głównie na zamówienie wewnętrzne, by dać
duszy ukojenie. W domu co prawda już dawno brakuje miejsca na wyeksponowanie
wszystkich kolejnych realizacji. Może dlatego, że potrzebuję więcej przestrzeni dla nowych zamierzeń artystycznych.
W tym roku zapewne zmobilizuję się do, większego niż dotąd, podzielenia się z
innymi, moim nieco skrywanym w zaciszu domowym, zbiorem artystycznych para
leków, moim małym dziedzictwem.
Ukoronowaniem Waszej dotychczasowej działalności artystycznej był benefis (30 lecie działalności – 28 kwiecień 2014 r.), który odbył się w kawiarni Szpulka. Był on jednocześnie promocją albumu „W bydgoskim atelier”. W nim obrazy malowane poezją. Pięknie wydany album malarza artysty i poetki.
Życie
niesie nowe inspiracje, ciąg dalszy trwa…………………………….
Małgorzata i Waldemar
kontakt: poezja - goniazysk@gmail.com
malarstwo: - waldemarjanzysk@gmail.com
kontakt: poezja - goniazysk@gmail.com
malarstwo: - waldemarjanzysk@gmail.com
piękni ludzie to i poezję muzykę i malarstwo piękne tworzą - pozdrawiam Was serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńMałgosia i Waldek w pięknej prezentacji. SUPERRRRRRRRRRRRR!!!
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba. Pozdrawiam Autorkę bloga
Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz
UsuńPrzepiękny, bardzo ciekawy i barwny artykuł o ludziach wyjątkowych, emanujących miłością do siebie, do ludzi, do sztuki, którą tworzą. Wspaniale, że mogliśmy spotkać ich na swojej drodze. Pozdrawiam i gratuluję serdecznie 😍
UsuńPrzepiękny, bardzo ciekawy i barwny artykuł o ludziach wyjątkowych, emanujących miłością do siebie, do ludzi, do sztuki, którą tworzą. Wspaniale, że mogliśmy spotkać ich na swojej drodze. Pozdrawiam i gratuluję serdecznie �� Kasia
UsuńPrawdziwie renesansowi ludzie, tyle talentów, tyle pasji! Podziwiam i pozdrawiam Ola Brzozowska
OdpowiedzUsuńMałgosia i Waldek to nie tylko twórczy,utalentowani artyści ,ale również najwspanialsi nasi przyjaciele Anna i Stefan Szmidt
OdpowiedzUsuńZawsze myślałam że ,to moje małżeństwo jest jedyne i wyjątkowe ale po przeczytaniu Waszych wypowiedzi nie miałam pojęcia że małżeństwo po tylu latach może jeszcze tak płynąć i być tak niemalże doskonale! !! Teraz wiem jak ważne jest mówienie o wzajemnych uuczuciach Dziękuję Wam kochani za tę cenną wskazówkę jak uświetni swoje małżeństwo zwłaszcza po tylu latach bycia razem .Małgosia Lewandowska
OdpowiedzUsuńKochani Małgosiu i Waldemarze, piękna prezentacja Waszej twórczości i Was samych!.. Nie może być inaczej, bo od początku tworzyliście piękną pare dwojga zakochanych ludzi i artystów. Miałam tą przyjemność uczestniczcyć w początkach Waszej przyjaźni... Cieszę się, że jesteście nadal pięknym i zgodnym małżeństwem z tak dużym dorobkiem artystycznym i rodzinnym! Gratulacje i wyrazy uznania! Bądźcie szczęśliwi i spełńieni pod każdym względem! Wasza zawsze pamiętająca Maja
OdpowiedzUsuń