czwartek, 5 lutego 2015

W walentynki...o miłości wzajemnej i do sztuk wielu

Małgorzata Mówińska Zyśk -  artystka muzyk, kompozytorka, poetka, malarka
Waldemar Zyśk - artysta malarz, instruktor plastyki, pedagog , animator kultury

  


Małgorzata Mówińska - Zyśk urodzona w Bydgoszczy. Z wykształcenia skrzypaczka. Studia muzyczne w klasie skrzypiec odbyła i ukończyła z wynikiem bardzo dobrym w Gdańskiej Akademii Muzycznej. Przez 4 lata koncertmistrzowała w Cappelli Gedanensis. Przez 22 lata pracowała w Filharmonii Pomorskiej jako muzyk kameralista grając w Orkiestrze Kameralnej zwanej „Capella Bydgostiensis”. Nadal koncertuje i komponuje. Od ponad 40 lat pisze wiersze. Od czterech lat zaczęła malować. W 2007 roku debiutuje poetycko w „Bydgoskim Informatorze Kulturalnym”. W 2011 roku ukazał się jej pierwszy tomik „Z zamyśleń”, w 2012 roku drugi tomik  pt.: „Dopóki” a w 2013 roku pojawia się tomik fraszek pod tytułem: „Fraszka w kieszeni”. W tym samym roku wychodzi również spod pióra Małgorzaty debiut prozatorski pt.: „Zapiski Dąbkowe”. W 2014 roku wspólnie z mężem Waldemarem Janem Zyśkiem wydają album plastyczno-poetycki dedykowany Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II pt.: „W bydgoskim atelier”.


W przygotowaniu już czeka na wydanie kilka zupełnie nowych tomików wierszy oraz haiku

Waldemar Jan Zyśk urodzony w Olsztynie. Od 1973 roku pięć lat spędził w Lublinie ucząc się w tamtejszym Liceum Plastycznym. Po powrocie do rodzinnego miasta pracuje w Muzeum Warmii i Mazur w Dziale Sztuki Współczesnej. Od 1980 roku studiuje malarstwo na Wydziale  Malarstwa i Grafiki w Gdańsku. W 1986 roku uzyskuje dyplom w Pracowni prof. Kiejstuta Bereźnickiego.
W tym samym roku w marcu wraz z żoną, dwojgiem dzieci (synami: Piotrem i Janem) przybywa do Bydgoszczy. Od tamtego czasu pracuje twórczo jako artysta plastyk tworząc kulturę Regionu. Z chwilą reaktywowania Związku Polskich Artystów Plastyków wstępuje i aktywnie działa przez całe dwie kadencje w Zarządzie Okręgu Bydgoskiego ZPAP. Specjalizuje się w trudnej sztuce portretowej i sakralnej. Maluje także obrazy realistyczno-symboliczne. Z wielką chęcią, pasją dla relaksu, maluje pejzaże, niezliczone, już głównie „polskie”. Równolegle jako plastyk - pracownik Miejskiego Ośrodka Kultury oraz jako przewodniczący Komisji Kultury, Sztuki i Edukacji w Radzie Osiedla Jachcice prowadzi działalność popularyzatorską i animatorską na polu kultury i sztuki plastycznej. Od ponad dwudziestu lat prowadzi również działalnośc pedagogiczną. 
Za wybitne osiągnięcia edukacyjno - pedagogiczne otrzymał w 2008 r. nagrodę Prezydenta Miasta Bydgoszczy. Jest laureatem kilku nagród, wyróżnień oraz medali artystycznych. Jest zwolennikiem tworzenia „na żywo” zarówno w plenerze przy realizacji pejzaży jak również wykonując portrety ludzi. Cenny jest zbiór portretów artystów muzyków, dyrygentów, aktorów stworzony podczas kreowania przez nich rzeczywistości Sztuki. Nie stroni także od elementów satyrycznych. Dlatego też chętnie z pozytywnym nastawieniem i „z humorem” realizuje ilustracje satyryczne. Szczególnym tego przejawem są: liczne karykatury oraz maski. Rzeźbiarstwo było jego pierwszą miłością artystyczną. Z wielką sympatią wspomina współpracę z poetą, pisarzem, człowiekiem obdarzonym wielkim poczuciem humoru, Zdzisławem Prussem oraz śpiewającymi aktorami i muzykami podczas realizacji 3 przedstawień autorskich zwanymi „SZOPKAMI BYDGOSKIMI” (w 1997, 2013 oraz 2014 roku).
Prace Pana Waldemara znajdują się zarówno w instytucjach krajowych jak też w licznych kolekcjach prywatnych na całym świecie. O kilkunastu lat umożliwia innym pracować twórczo na licznych plenerach malarskich. Uczy nie tylko dzieci i młodzież ale również i dorosłych prowadząc na zaproszenie instytucji oraz różnych fundacji otwarte warsztaty plastyczne a jeszcze chętniej warsztaty plenerowe, w wielu urokliwych zakątkach naszego województwa, pełniąc rolę tzw. komisarza artystycznego.

 

„MOKRADŁA”  powstały podczas ogólnopolskiego pleneru w Aleksandrowie Kujawskim



To jeden z obrazów, których powstało wiele podczas licznych plenerów malarskich nad morzem „Bałtyckim”. Malarz urodzony w mieście otoczonym pięcioma jeziorami uwielbia malować zarówno rzeki, wodospady, jeziora jak również niezwykle różnobarwne i dzikie morze !!!



„SJESTA PAGANINIEGO” to jeden z obrazów  Pana Waldemara  ukazujących syntezę sztuk ...


O MIŁOŚCI WZAJEMNEJ

Ona o Waldemarze: w poezji:

Nie dla mnie

Może to przyjemnie rozkochać mężczyznę
i przeżyć parę dni szaleństwa…
Może to sztuka – zauroczyć, owinąć wokół palca…
lub stworzyć kolekcję miłosnych przygód?
Nie dla mnie.
Co roku kocham bardziej…
tego samego
już po raz trzydziesty…


Kiedy jesteś

Kiedy jesteś daleko,
lubię cię najbardziej.
Twój obraz, otulony tęsknotą
snuję w wyobraźni,
wyidealizowany,
obdarty z wad.
Masz 30 lat mniej
ciemne włosy i jasne spojrzenie.
Trzymamy się za ręce i idziemy
                                       brzegiem morza
Gdy przyjedziesz, polubię na nowo
twoje siwe włosy
i uświadomię sobie,
że dotyk rąk jest przecież ten sam
i ciepły oddech na mojej szyi,
a uśmiech po latach jeszcze bardziej
                                                 słoneczny.


Do W.

Mówiłam Ci już dzisiaj że Cię lubię?
Czy przeglądałam się w Twoich oczach
jak w lustrze
by zobaczyć cząstkę siebie
Idziemy wspólną drogą
podtrzymując się przy upadkach
i marzymy
by u kresu rozpłynąć się
razem
jak dwa płomyki zgaszone wiatrem…


W prozie życia:

Poznaliśmy się z Waldkiem w Gdańsku podczas studiów, mieszkając w akademiku muzyczno-plastycznym, który mieścił się w urokliwym Domu Angielskim na Starym Mieście. Szybko zapałaliśmy do siebie uczuciem i zdecydowaliśmy się na ślub. Szybko też przyszła do nas proza życia. Jeszcze podczas mieszkania w akademiku urodziło się nam dwóch synów, trzeba było zarabiać na życie. Po studiach muzycznych podjęłam  pracę w kameralnym Zespole Muzyki Dawnej dziś znanym jako Cappella Gedanensis, w którym przez całe 4 lata pełniłam funkcję koncertmistrza.
Mąż wówczas zarabiał sprzedawaniem obrazów (co nie było łatwe ponieważ trwał stan wojenny) między innymi w Galerii ZPAP (za pozwoleniem samego rektora uczelni) oraz wykonywaniem na zamówienie exlibrisów (co dobrze pamiętam ponieważ własnoręcznie pomagałam). Po ukończeniu studiów artystycznych czyli po obronie dyplomu przez Waldka, wróciliśmy prawie od razu do mojego rodzinnego miasta Bydgoszczy (chociaż nie było to takie pewne, ponieważ od jakiegoś czasu szukaliśmy prawie z sukcesem swojego gniazda w kilku miastach). Po pomyślnie zdanym egzaminie na etat muzyka kameralisty w Filharmonii Pomorskiej podjęłam tu pracę a dzięki zrozumieniu i uprzejmości dyrekcji FP (głównie dyr. Andrzejowi Szwalbemu człowiekowi o mądrym i gołębim sercu) otrzymałam przydział na mieszkanie w Nowym Fordonie. Nie było to również takie proste, ponieważ trzeba było wpłacić sporo „wstępnego” a kieszenie nasze były prawie puste.
Jednak los sprzyjał i dzięki ciężkiej naszej pracy udało się nam zrealizować marzenie o swoim rodzinnym gniazdku. Wkrótce też, bo w 1987 roku przyszedł na świat nasz trzeci syn Antoni. Wspólnie z mężem wykonywaliśmy obowiązki domowe łącznie z wychowywaniem dzieci (dzielenie się wieloma obowiązkami trwa zresztą do dnia  dzisiejszego) i dlatego też mogłam realizować moje dość liczne i trudne plany koncertowe (głównie jako pierwszy skrzypek) w Cappelli Bydgostiensis. Było ich niemało. Zjechaliśmy prawie całą Europę, z koncertami byliśmy za Atlantykiem w Chicago a nawet w niezwykle gościnnej Korei Południowej (podróż tą o mało nie przypłaciłam życiem).
Od siedmiu już lat jestem z powodu choroby na rencie, ale nie zrezygnowałam z działalności artystycznej a nawet pomnożyłam zakres swojej muzycznej twórczości.
Kiedy myślę o Waldku to: wiem, że mogę na niego zawsze liczyć,  gdy jest - wszystko ma swoje miejsce, nawet gdyby tak nie było, świeci słońce -  mimo, że za oknem pada deszcz, nadchodzi wiosna - choć spoglądam przez okno i widzę, że dziś napadało dużo śniegu i będzie sporo pracy przy odgarnianiu...,jest niezastąpiony...,jedyny...


On o Małgorzacie: w sztuce portretowej


Pozująca w Domu „Anielskim” Małgorzata oraz malarz podczas sesji portretowej słuchający utwór „OGNISTY PTAK” (skomponowany przez Igora Strawińskiego) stały się narodzinami kolejnego obrazu w ulubionym nurcie surrealistycznym choć nie pozbawionego symbolicznych „malarskich didaskaliów”. Za oknem widok na dachy kamienic okalających Długi Targ w Gdańsku. Widok ten ubarwiały i często budziły żaków i gdańszczan na ogół rybitwy i gołębie.


Portrety żony Małgorzaty choć rzadko pokazywane na wystawach „zyśkiwały” sympatię zarówno odbiorców jak też  krytyków sztuki. Zresztą warto samemu sprawdzić czy są prawdziwe...


Jeszcze portret lekko chorej Małgorzaty po podaniu „mleka z miodem”

„Monochromatyczne” ujęcia portretowe Gosi szczególnie lubię ponieważ są zrealizowane z wykorzystaniem bardzo skromnych środków plastycznego wyrazu, co w pełni oddaje charakter „refleksyjnej a może także nieco melancholijnej modelki”  -  CAŁA  MAŁGORZTA !!!


To „akwarelowe przedstawienie” Gosi znalazło się na okładce pierwszego tomiku jej wierszy   pt.: „Z ZAMYŚLEŃ”  wydanego w 2011 roku przez   Instytut Wydawniczy ”Świadectwo”


Bez retuszu:

  ...Gosia jest dla mnie mistrzynią we wszystkim co można określić w słowach: „gigant ducha”. Żeby to zrozumieć wystarczy poznać ją jaka jest wobec wszystkich, sama będąc w potrzebie ! Zawsze słowna, uparta w dążeniu do realizacji, słusznych, zamierzeń (niekoniecznie swoich). Dość szybko pojęliśmy, że bez Boga, czyli wartości zawartych w Ewangelii oraz ustępstw w chwili zmęczenia życiem, trudno ocalić miłość. Dzięki temu być może z Gosią często rozumiemy się bez słów. Zresztą ona sama dobrze to ujęła w swoim wierszu: „ludzie są bliscy sobie nie wtedy, gdy im się dobrze rozmawia, lecz gdy razem milczą...” Gosia posiada coś... jakby wewnętrzne oczy wyczulone na ból, krzywdę, potrzeby. Broniła nieraz innych, nawet narażając się na razy tzw. „moralnych ślepców” oraz równie często brak wdzięczności nawet od samych bronionych !    ... cieszę się, że Ona jest taka jaka jest: kocha każdy przejaw prawdziwej Sztuki, kocha naturę zwyczajną (niekoniecznie z katalogu cudów natury), w którą potrafi się niejako wtopić, zespolić z nią, czerpać jej subtelną urodę całymi garściami.
Co do wad... dla mnie są one jak zmarszczenie czoła, choć czasem więcej niż bryza na jeziorze. Nawet jako „niedzielny żeglarz amator” wiem, że lepiej jest mieć do dyspozycji większy wiatr aby lepiej móc żeglować. Teraz zbliżając się do jesieni życia kiedy już oddamy siebie, swoje siły bez reszty innym, wolimy (obydwoje) nawet zupełną flautę. Nauczyliśmy się siebie. Ale ... czy życie bez wad jest niemożliwe ?. Może taki ideał osiągniemy, ale już w innym życiu, w innym wymiarze! Staramy się w życiu nie tyle widzieć przeszkody ile szukać drogi dojścia do celu.


Plenerowe ścieżki prowadzą niekiedy w nieznane są nawet kręte ale spostrzegawczy obserwator zauważy wiele inspirujących motywów, zachwycające zjawiska, struktury, kontrasty jak w życiu





Kilka przykładów pejzaży w których widać relację artysty malarza do natury. Ostatni pejzaż górski z wodospadem w roli głównej jest raczej wyjątkiem w twórczości Waldemara Zyśka. Inspiracją stał się krajobraz zza oceanu: wodospad „YOSEMITE” (na rzece o tej samej nazwie).
   

Urokliwe wodospady są żywym symbolem  „wartkości ludzkiego życia”. Karkonoski „KAMIEŃCZYK” opływa jakby znosi dzielnie belkę...


Zobaczona w Zakopanem dorożka stała się „zaczarowaną”  w obrazie z rzeką Motławą w tle (Gdańsk). Obraz powstał  już w Bydgoszczy. Po latach dorożka pojawiła się też przed FP !  

O MIŁOŚCI DO SZTUK WIELU

Małgosia

     ·      Od szóstego roku życia grasz na skrzypcach a od czternastego piszesz wiersze, od niedawna również malujesz. Który z tych licznych talentów gra w Twoim życiu „pierwsze skrzypce”?

Jak wskazuje sama nazwa - „pierwsze skrzypce” grają skrzypce i są nieco zazdrosne.  By utrzymać się w formie trzeba codziennie ćwiczyć, więc poświęcam na to najwięcej czasu. Ale na szczęście mam ku temu mobilizację, ponieważ zaproszeń do grania nie brakuje. Występuję na różnych imprezach kulturalnych. Są to wernisaże, spotkania literackie oraz inne okolicznościowe imprezy takie jak święta, imieniny, spotkania towarzyskie. Od kiedy zdecydowałam się za namową męża oraz kochanej, nieżyjącej już Uli Zielińskiej ujawnić się ze swoimi wierszami, mój świat zaczął stawać się pełniejszy. Kilka lat temu zaczęłam realizować swoje najskrytsze jak dotąd marzenie, czyli maluję, przygotowując się do przeniesienia na płótno swoich kolorowych, symbolicznych snów jakie miewałam w nadmiarze, w dzieciństwie, oraz pierwszej młodości.Teksty poetyckie i prozę piszę głównie wtedy kiedy mam natchnienie (najczęściej późnym wieczorem), a obrazy... maluję przeważnie... jak mąż nie widzi (chyba po to, aby się i jego nie stresować).

     ·         Komponujesz również małe formy muzyczne, grywasz koncerty. Dla kogo i jaką muzykę gra teraz „Twoja Orkiestra”?

Owszem jest ona w pełni moja, choć chcąc ją „zaszufladkować” to należałoby ją określić, że jest muzyką stylistycznie dość eklektyczną. Trochę w niej jazzu, bluesu, melodii muzyki filmowej i musicalowej, trochę romantyzmu, a przede wszystkim, choć się oto zbytnio nie staram, wypracowuję powoli styl osobisty. Jest w nim moja wolność i nieograniczenie. Zaczęłam grać inne gatunki muzyczne, które lubię a na które podczas aktywności zawodowej nie starczało ani czasu, ani sił. Cieszy mnie to , że nie stoi nade mną dyrygent i nie mówi mi co i w jaki sposób mam grać. Dla kogo gram ? Przede wszystkim gram dla ludzi, choć również i dla siebie. Lubię dzielić się radością grania a ostatnio nawet coraz częściej improwizuję „na żywo”.


Spotkanie w bibliotece w Gdańsku w Saloniku Secesyjnym w Centrum Kultury w Bydgoszczy



Koncert podczas spotkania artystycznego w inowrocławskiej bibliotece


      ·         Jakich poetów wiersze czytasz najchętniej? , czy mają oni wpływ na Twoje dokonania poetyckie, czy też szukasz swojej własnej drogi?

To zależy od nastroju. Lubię wieczorem wyciągnąć jakiś tomik zadedykowany mi przez znajomego poetę i poprzez czytanie jego wierszy jakby spotykam się z nim. Jeżeli chodzi o moją twórczość, to nie dostrzegam wpływów, to może tylko uchwycić wnikliwy czytelnik. Niedawno na warsztatach poetyckich prowadząca je Jolanta Baziak określiła moją poezję jako głębia w prostocie. I chyba... nie, właśnie o TO mi chodziło.

     ·         Co roku jeździsz do Dąbku, ośrodka rehabilitacyjnego dla chorych na SM. Swoje wspomnienia i refleksje spisałaś w „Zapiskach Dąbkowych” (2013 r.). Czyta się je jednym tchem, aż szkoda, że tak krótko. Pod jakie „strzechy” chciałabyś, żeby trafiła ta książka? Aż prosi się, by pisać więcej, czy nie myślałaś, by prozę też włączyć do swojej twórczości?

Początkowo były to luźne notatki, „prawie” w formie nie codziennika, ale wraz z następującymi różnorodnymi zdarzeniami w Ośrodku zwiększała się również ilość moich refleksji, ciekawych wątków... zaczął rozwijać się w jakąś interesującą całość. Przyjaciele doradzili mi abym „nieco oszlifowała” go i wydała. Tak też się stało. Książka została bardzo dobrze przyjęta zarówno przez chorych jak też przez zdrowych. Właściwie się nie dziwię przecież zdrowie jest stanem przejściowym. Czekam, co mi przyniesie dalej życie. Jakie zdarzenia będą dla mnie inspiracją ?
Przy okazji muszę powiedzieć, że rady zawarte w „Zapiskach Dąbkowych” realizuję na co dzień i jestem żywym przykładem na to, że przez rehabilitację wielowymiarową można funkcjonować w życiu prawie jak człowiek zdrowy. Dla mnie aktywność artystyczna i kulturalna jest sposobem na walkę z chorobą. Można rzec, że „dzięki” chorobie rozwinęłam się i poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi. Myślę, że nie zatrzymam się i będę realizować jeszcze wiele planów.

    Dar

Tak wiele dałeś mi Panie
talenty
rodzinę
przyjaciół
dobra materialne
w końcu dałeś mi…chorobę
i kto wie
może to był Twój
największy dar…


Małgorzata podczas wrześniowego pleneru w Słajszewie maluje „RANNEGO ANIOŁA”  2012 r.


Plon arteterapeutycznej twórczości Małgorzaty w Ośrodku Rehabilitacyjnym (Dąbek w 2013 r.)



 Warsztat  malarski Gosi w ośrodkowym pokoju (Dąbek 2013 r.)


„PRZEŚWIT” obraz w pełni ukazujący ideę „rehabilitacji wielowymiarowej” (Dąbek 2013 r.)


Waldemar

     ·         Malarstwo  i wszystko co z nim związane to twój sposób na życie.

Kiedy dorastałem w rodzinnym Olsztynie moją pasją było rzeźbienie: w glinie, w korze a nawet w mydle... Będąc w liceum najpierw intensywnie zająłem się rysunkiem a dopiero  bodajże w trzeciej klasie zacząłem się pasjonować malarstwem (wówczas byłem daleko od domu, ponad 400 km, w Lublinie). Każdy kto świadomie dąży aby jego sztuka miała zadowalający poziom wie, ile to kosztuje wysiłku, wiele lat wytrwałych ćwiczeń. Jednak to był początek zmagań. Przede mną jak się okazało długa droga. Zarówno praca w Dziale Sztuki Współczesnej olsztyńskiego Muzeum Warmii i Mazur gdzie również poznałem warsztat malarski  od strony pracy konserwatorskiej jak też ponad pięć lat wszechstronnych studiów artystycznych (władze uczelni uważły i słusznie, że malarz by się utrzymać powinien potrafić w plastyce, niemal, wszystko. Bardzo mi to pomaga w prowadzeniu zajęć z młodymi). Ba! nawet po narysowaniu kilku tysięcy portretów i spędzeniu niezliczonych godzin w plenerze, malując pejzaże, nie jestem pozbawiony trudu aby zaczarować farbę by nią prawie przestała być.

     ·         Czy bycie profesjonalnym artystą malarzem,  zarabiającym sztuką,  to łatwy chleb ?

Nie wchodząc w szczegóły różnych uwarunkowań i niemal zupełnego braku  mecenatu... w dzisiejszej dobie dla większości prawdziwych artystów utrzymanie rodziny działalnością kulturotwórczą graniczy z cudem, ponieważ sztuka wyższa staje się, dla (przepraszam) drobnych ciułaczy,, niepotrzebnym luksusem a, dla większości artykułem niemal ostatniej potrzeby. Już od wielu lat „na chleb” zarabiam prowadząc działania edukacyjne. Jednak podobnie jak żona dbam o zachowanie, a nawet rozwijanie, swojego warsztatu artystycznego. Co można zobaczyć. Według mnie nauczyciel - MISTRZ powinien utrzymywać się w dobrej „artystycznej” formie.

     ·         W jakich stylach i technikach malujesz najczęściej i czy bierzesz pod uwagę gusty odbiorców, czy też swoje własne?

  Ci którzy do mnie docierają z opinią o mojej twórczości twierdzą, że moje obrazy,      rysunki, grafiki potrafią rozpoznać zauważając takie cechy jak: rzetelność, dbałość o detale, nastrój, zestawienia kolorystyczne... Dla mnie dobór techniki, stylu czy też konwencji, w której zrealizuję dane dzieło (zlecenie) jest przeze mnie zdeterminowany głównymi zasadami, aby forma plastyczna pomagała wyrazić zarówno treść jak też ideę realizowanego dzieła. Znaczy to, że ciągle stawiam sobie wyzwania, chociaż nie jestem typem artysty eksperymentatora. Przed laty malowałem obrazy głównie w technice „olej na płótnie”. Obecnie coraz częściej sięgam po różne techniki. Maluję zarówno farbami akrylowymi jak też olejnymi, którymi najczęściej kończę obrazy nakładając ostatnie „aranżacyjne” i utrwalające warstwy. Może najrzadziej maluję farbami wodnymi np. akwarelowymi może... głównie z powodu niedoceniania tej szlachetnej i trudnej techniki przez większość odbiorców sztuki. Co zaś się tyczy brania pod uwagę gustu odbiorców, to pierwszym z nich, zawsze jestem ja sam.
 Jednak oczywiście, że liczę się z potrzebami zamawiającego, przecież jak ktoś wie co chce kupić!  Jednak często rezygnuję ze sprzedaży dzieła z powodu sentymentu lub zbyt niskiej ceny. Jeżeli ktoś przeznacza uparcie śmieszną kwotę to niech kupi sobie reprodukcję – taczkę ! Nie będę mu proponował mercedesa. Choć szkoda, że coraz częściej, nawet, ludzie wykształceni zadowalają się „bublami” sporządzonymi, byle jak, na „płótnie ceratowym” rodem „made in China”. Nie znaczy to bynajmniej, że naród chiński nie tworzy wspaniałej sztuki podziwianej przez świat. Według mnie obraz musi mieć duszę, musi żyć – swoim życiem! Na koniec wypowiedzi na ten temat powtórzę za słynnym francuskim malarzem Eugene Delacrois, który mawiał że:  „ Obraz powinien być świętem dla oka ”




  •    Gdybyś policzył  swoje obrazy, wystawy, konkursy, galerie, to ile by tego wyszło? Czy coś jeszcze byś chciał dodać? 
    
   Cały czas mogę się spodziewać, że namaluję dzieło życia. Chociaż aż tak mi na tym nie zależy. Podobnie ma się sprawa z moim uczestniczeniem w działalności wystawienniczej. Chociaż indywidualnych wystaw naliczyłbym ponad 50, zbiorowych, co najmniej trzy razy więcej to  jednak wystawiam obecnie, tylko na wyraźną prośbę, oraz po to, by dzielić się pewnymi wartościami z innymi. Coraz mniej mam na to czasu i ochoty. Często nawet nie uczestniczę w wernisażach, zwłaszcza wystaw zbiorowych. Prac nigdy nie liczyłem, ale cieszę się, że już nawet ich nie ogarniam pamięcią. Ze zdziwieniem a czasem z zadowoleniem oglądam kiedyś wykonany obraz. Przecież nie wezmę ich na „tamten świat”.
Czy coś jeszcze chciałbym dodać? Oczywiście. Mam apetyt na życie, wiosnę, lato, kwitnące jabłonie, czyste spojrzenia dobrych ludzi ! Mam też nadzieję, że w każdym nawet najmniejszym obrazie a nawet szkicu będzie piękniejszy: ślad pasji, pozytywna energia wypływająca głównie z łaski, daru danego od Boga. Być może... liczę, że uda mi się zaspokoić mój apetyt na naturalny portret. Aby tak jak kiedyś, pisałem we wstępie do wystawy portretów pt. „PORTRETY NIEBA”, by w każdym człowieku którego spotykam oraz którego mam zadanie „uwiecznić”, odnaleźć chociaż kawałek... NIEBA. Niebo przecież już jest albo powinno być w każdym z Nas, bez wyjątku ! Nie tylko czuję, ja to Wiem (jak pisze Gosia), że możliwe są cuda na ziemi również w sferze Sztuki. Ile razy „zatrzymał mi się czas” podczas słuchania genialnego utworu muzycznego. Zdarza się to także podczas prowadzonych przeze mnie zajęć, uczestnicy warsztatów znajdują się jakby nad ziemią. Są wówczas uduchowieni jak wybrańcy losu. Zapewne odnosi się to również do genialnych sportowców czy też naukowych odkrywców. Kiedy słyszę lub dostrzegam alikwoty ludzkiego geniuszu mam, już teraz, przeczucie, niesamowitej wprost, obecności i bliskości bożej wśród nas !


       „PORTRET ANI” został namalowany niejako „zaocznie” zawiera w przekonaniu artysty sporo NIEBA. Każde spotkanie z drugim człowiekiem powinno być jakby wejrzeniem w zwierciadło,    w którym widać przedsionek Raju. Być może takież samo powinno być spotkanie w relacji prawdziwego artysty malarza portrecisty z modelem. Wówczas Stwórca tylko pożycza oczy i ręce!



     ·         Którzy malarze i kierunki miały największy wpływ na twoją twórczość?

To pytanie jest dla gawędziarza jak zachęta aby iść dookoła ziemi i z powrotem ..., gdyby padło pytanie jaki kolor lubię, powiedziałbym wszystkie. Nieco podobnie rzecz się ma  również w odniesieniu do czerpania z twórczości, zwłaszcza mistrzów, którzy mnie poprzedzają,  (przez cały proces nabywania przeze mnie umiejętności, czyli do dziś, mają na mnie ogromny wpływ). Powiem tak. Kiedy miałem ok. 18 lat oddziaływała na mnie, jakby żywiej, sztuka nowoczesna: Picasso, Paul Klee, Van Gogh, impresjoniści, surrealiści a nawet fowiści z Matissem na czele. Wkrótce jednak, po maturze,  pracując w Muzeum miałem okazję dotknąć, „twarzą w twarz” i docenić  genialność dzieł dawnych mistrzów. Zacząłem bardziej podziwiać: Halsa, Brueghla, Remrandta, Boscha oraz wielu zwłaszcza dziewiętnastowiecznych polskich mistrzów pędzla. Nawet trudno zliczyć ile szczerych zachwytów, nie pozbawionych nawet zazdrości, przeżywałem odkrywając, coraz to nowe, tajniki z przeogromnego spektrum środków jakim się posługiwali.
Pomimo zachwytu nad kunsztem warsztatu wielkich mistrzów, jestem jednak na wskroś współczesnym odbiorcą rzeczywistości. Tak więc do tej długiej sztafety pokoleń artystów malarzy, do mojej wrażliwości,  znaleźli dostęp, liczni, przedstawiciele aktualnych nurtów łącznie z pop i op artem, hiperralizmem czy dawno przebrzmiałą abstrakcją. Wiem jednak, że antysztuka nawet z czołowymi jej przedstawicielami tworzącymi w duchu antyestetycznych prowokacji (które jak wszystko oczywiście z czasem stały się  nudną pozbawioną zachwytów odbiorców rozprzestrzeniającą się brzydotą i nihilistyczną normą nie znajdą nigdy we mnie ani zwolennika ani naśladowcy. Albreht Durer w „Ekskursie Estetycznym”datowanym na 1525 rok pisał co następuje: „kto tworzy złe prace... powinien zapłacić karę, zostać osadzony w więzieniu oraz powinien być otoczony wzgardą”. Chociaż słowa te brzmią, nawet dziś zbyt, śmiało dają wiele do myślenia na temat odpowiedzialności jaką ponoszą także twórcy za skażenie piękna i gorszenie maluczkich.



PIĘKNO i DOBRO  choć różne ma imię jednak jest jedno wspólne  ŹRÓDŁO w MIŁOŚCI.

   ·         Gdzie na co dzień można oglądać, ewentualnie kupić Twoje prace?

Tak jak już przed chwilą mówiłem, coraz rzadziej można zobaczyć moje obrazy. Maluję głównie na zamówienie wewnętrzne,  by dać duszy ukojenie. W domu co prawda już dawno brakuje miejsca na wyeksponowanie wszystkich kolejnych realizacji. Może dlatego, że potrzebuję więcej przestrzeni dla nowych zamierzeń artystycznych. W tym roku zapewne zmobilizuję się do, większego niż dotąd, podzielenia się z innymi, moim nieco skrywanym w zaciszu domowym, zbiorem artystycznych para leków, moim małym dziedzictwem.


Ukoronowaniem Waszej dotychczasowej działalności artystycznej był benefis (30 lecie działalności – 28 kwiecień 2014 r.), który odbył się w kawiarni Szpulka. Był on jednocześnie promocją albumu „W bydgoskim atelier”. W nim obrazy  malowane poezją. Pięknie wydany album malarza artysty i poetki.

Życie niesie nowe inspiracje, ciąg dalszy trwa…………………………….


                                                           Małgorzata i Waldemar

kontakt: poezja -  goniazysk@gmail.com
malarstwo: - waldemarjanzysk@gmail.com

9 komentarzy:

  1. piękni ludzie to i poezję muzykę i malarstwo piękne tworzą - pozdrawiam Was serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Barbara Jendrzejewska15 lutego 2015 11:26

    Małgosia i Waldek w pięknej prezentacji. SUPERRRRRRRRRRRRR!!!
    Bardzo mi sie podoba. Pozdrawiam Autorkę bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz

      Usuń
    2. Przepiękny, bardzo ciekawy i barwny artykuł o ludziach wyjątkowych, emanujących miłością do siebie, do ludzi, do sztuki, którą tworzą. Wspaniale, że mogliśmy spotkać ich na swojej drodze. Pozdrawiam i gratuluję serdecznie 😍

      Usuń
    3. Przepiękny, bardzo ciekawy i barwny artykuł o ludziach wyjątkowych, emanujących miłością do siebie, do ludzi, do sztuki, którą tworzą. Wspaniale, że mogliśmy spotkać ich na swojej drodze. Pozdrawiam i gratuluję serdecznie �� Kasia

      Usuń
  3. Prawdziwie renesansowi ludzie, tyle talentów, tyle pasji! Podziwiam i pozdrawiam Ola Brzozowska

    OdpowiedzUsuń
  4. Małgosia i Waldek to nie tylko twórczy,utalentowani artyści ,ale również najwspanialsi nasi przyjaciele Anna i Stefan Szmidt

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze myślałam że ,to moje małżeństwo jest jedyne i wyjątkowe ale po przeczytaniu Waszych wypowiedzi nie miałam pojęcia że małżeństwo po tylu latach może jeszcze tak płynąć i być tak niemalże doskonale! !! Teraz wiem jak ważne jest mówienie o wzajemnych uuczuciach Dziękuję Wam kochani za tę cenną wskazówkę jak uświetni swoje małżeństwo zwłaszcza po tylu latach bycia razem .Małgosia Lewandowska

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochani Małgosiu i Waldemarze, piękna prezentacja Waszej twórczości i Was samych!.. Nie może być inaczej, bo od początku tworzyliście piękną pare dwojga zakochanych ludzi i artystów. Miałam tą przyjemność uczestniczcyć w początkach Waszej przyjaźni... Cieszę się, że jesteście nadal pięknym i zgodnym małżeństwem z tak dużym dorobkiem artystycznym i rodzinnym! Gratulacje i wyrazy uznania! Bądźcie szczęśliwi i spełńieni pod każdym względem! Wasza zawsze pamiętająca Maja

    OdpowiedzUsuń