Budynek Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Trzciance woj. wielkopolskie
Podróż w czasie, którą
niedawno odbyłam to podróż do przeszłości i to dalekiej, bo sięgającej stu lat.
Tyle lat bowiem liczy sobie budynek Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. H.
Sienkiewicza w Trzciance oraz historia z nim związana. Na przestrzeni wieku
mieściło się w nim wiele szkół, poczynając od niemieckiej Ewangelickiej Szkoły
Powszechnej, poprzez powstałe już po II wojnie światowej, najdłużej działające,
Liceum Pedagogiczne (30 lat), Studium Wychowania Przedszkolnego, Liceum
Medyczne (21 lat), Liceum Rolnicze, Zasadniczą Szkołę Zawodową po aktualne
Technika Zawodowe i Zasadniczą Szkołę Zawodową o szerokich możliwościach wyboru zawodu. Od 2000 roku Zespołem Szkół Ponadgimnazjalnym kieruje dyr. Wioletta
Folwarczna – Nowak.
Poczet sztandarowy
Kadra nauczycielska na
Mszy Św. (kościół Św. Jana Chrzciciela) inaugurującej uroczystości jubileuszowe
Najliczniejsza grupa
przybyła na zjazd to absolwenci Liceum Pedagogicznego
Absolwentki Liceum
Medycznego
Uroczysta akademia w sali
gimnastycznej ZSP w Trzciance, występ
chóru z Poznania, serdeczne powitania, przegląd szkół, uczniowie i
nauczyciele na fotografiach z kronik szkolnych i interesujący program artystyczny
przygotowany przez młodzież, gorące brawa
Grono pedagogiczne obecne na zjeździe - w
pokoju nauczycielskim, od lewej – Celina Olczak, Małgosia Wylegała, Wiesia
Śliwińska, Krystyna Kotanowicz, Mietek Ślesicki, Ania Żmuda
Podróż w przeszłość to przywoływanie
wspomnień i również czas spotkań z tymi co byli wówczas ze mną. Każdy kto
przybył na uroczystości jubileuszowe - 100 lecie działalności szkoły, absolwent czy nauczyciel, zostawił w tym budynku swoją historię zapamiętaną z
własnej perspektywy, w swój szczególny
sposób.
W moim przypadku związana jest ona głównie z Liceum Medycznym, bo w nim przez szereg lat pracowałam jako nauczycielka zawodu.
Po latach mogę powiedzieć, że okres, w którym uczyłam w liceum był jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Zapewne złożyło się na to wiele czynników, przede wszystkim zgrany zespół nauczycieli i praca, która przynosiła satysfakcję. Już przekroczenie progu szkoły, tętniącej życiem, gwarem, wszechobecną młodością, niesamowicie pobudzało do działania. Na lekcje w pracowni pielęgniarskiej czekałam zarówno ja, jak i uczniowie, tym chętniej, że było widać zapał młodzieży do poznawania tajników swojego zawodu. Pierwsze zajęcia w pracowni, z bandażowania, to wstęp do zawodu pielęgniarki. Pamiętam jak bardzo wszystkim zależało na dobrej ocenie, jak z niecierpliwością uczniowie czekali na kolejne tematy, kiedy będą uczyć się iniekcji czy też innych zabiegów pielęgniarskich. A był to okres (początek lat 80 –tych), gdy pracowało się jeszcze na sprzęcie wielorazowego użycia.
Wycieczki nad morze, biwaki, to czas kiedy można było się bliżej poznać z wychowankami, to chwile, które zapamiętało się na lata. Wybryki, na które nie można się było gniewać, bo stawały się nieaktualne, gdy w końcu młodzież odważyła się do nich przyznać. W moim pamiętniku wspomnień kartkuję dni, miesiące, lata, widzę, jak by to było wczoraj, codzienną pracę, przepiękne bale studniówkowe, radość ze zdanej matury i czas pożegnań, z dyplomem pielęgniarki w kieszeni.
Z dużym sentymentem wspominam również wychowanków i pracowników internatu, dobre chwile, ciekawe imprezy oraz sytuacje, nie jednokrotnie trudne do rozwiązania. Gdy przyjeżdżam do Trzcianki i idę ulicą Mickiewicza, spoglądam na zaniedbany budynek internatu, w którym kiedyś pełniłam funkcję kierownika. Żal, że tak niszczeje. Dziś pod kuratelą Urzędu Miasta nie może doczekać się lepszych czasów.
W moim przypadku związana jest ona głównie z Liceum Medycznym, bo w nim przez szereg lat pracowałam jako nauczycielka zawodu.
Po latach mogę powiedzieć, że okres, w którym uczyłam w liceum był jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Zapewne złożyło się na to wiele czynników, przede wszystkim zgrany zespół nauczycieli i praca, która przynosiła satysfakcję. Już przekroczenie progu szkoły, tętniącej życiem, gwarem, wszechobecną młodością, niesamowicie pobudzało do działania. Na lekcje w pracowni pielęgniarskiej czekałam zarówno ja, jak i uczniowie, tym chętniej, że było widać zapał młodzieży do poznawania tajników swojego zawodu. Pierwsze zajęcia w pracowni, z bandażowania, to wstęp do zawodu pielęgniarki. Pamiętam jak bardzo wszystkim zależało na dobrej ocenie, jak z niecierpliwością uczniowie czekali na kolejne tematy, kiedy będą uczyć się iniekcji czy też innych zabiegów pielęgniarskich. A był to okres (początek lat 80 –tych), gdy pracowało się jeszcze na sprzęcie wielorazowego użycia.
Wycieczki nad morze, biwaki, to czas kiedy można było się bliżej poznać z wychowankami, to chwile, które zapamiętało się na lata. Wybryki, na które nie można się było gniewać, bo stawały się nieaktualne, gdy w końcu młodzież odważyła się do nich przyznać. W moim pamiętniku wspomnień kartkuję dni, miesiące, lata, widzę, jak by to było wczoraj, codzienną pracę, przepiękne bale studniówkowe, radość ze zdanej matury i czas pożegnań, z dyplomem pielęgniarki w kieszeni.
Z dużym sentymentem wspominam również wychowanków i pracowników internatu, dobre chwile, ciekawe imprezy oraz sytuacje, nie jednokrotnie trudne do rozwiązania. Gdy przyjeżdżam do Trzcianki i idę ulicą Mickiewicza, spoglądam na zaniedbany budynek internatu, w którym kiedyś pełniłam funkcję kierownika. Żal, że tak niszczeje. Dziś pod kuratelą Urzędu Miasta nie może doczekać się lepszych czasów.
Zajęcia w pracowni pielęgniarskiej
Nauczycielki zawodu - od prawej: Grażyna Sówka, Lucyna Rajczyk, Krystyna Kotanowicz, Lilka Kacprzak
Moja klasa na uroczystościach szkolnych
Przyjaźnie z koleżankami z
pracy trwają do dziś. Łączy nas wiele, nie tylko praca zawodowa ale dużo miłych
przeżyć na gruncie prywatnym, wspólne wypady
z naszymi dziećmi i nie tylko. To były piękne dni…. Dziękuję za to
wszystkim współpracownikom szkoły, a zwłaszcza Celinie Olczak, Wiesi Śliwińskiej, Joli
Lichodziejewskiej, Lucynie Rajczyk, Dorocie Pałasz, Małgosi Wylegale, Marcinowi
i Marzenie Michlewiczom, Dance Zawadzkiej, Rysi Hałuszczak, Heniowi Ratajowi,
nie sposób nie wspomnieć o św.p. Lilce Kacprzak, Uli Rogackiej i Lucynie
Polańskiej.
Absolwentki Liceum
Medycznego mają w moich wspomnieniach miejsce szczególne. Przez ponad
dwadzieścia lat istnienia szkoły jej mury do roku 1998 opuściło 890 osób. Czas
płata nam figle i zmieniamy się trochę
zewnętrznie, pamięć bywa zawodna, nie zawsze można się rozpoznać. Te wymienione
trudności dla wielu nie były przeszkodą a zachętą do przyjazdu,
dlatego naprawdę warto było stawić się
na zjeździe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz